Wzięłam głęboki oddech i niepewnie
odwróciłam się w stronę, z której dochodziło wołanie. Zmierzyłam go wzrokiem i
po prostu zignorowałam, po czym weszłam do damskiej toalety. Tam załatwiłam
swoje potrzeby fizjologiczne, oczywiście przemyłam dłonie i do tego pomalowałam
usta błyszczykiem. Uśmiechnęłam się i tak oto z wyraźnym uśmiechem opuściłam
toaletę i skierowałam się w stronę, z której przyszłam. Nie ukrywając, nie
byłam pewna czy dotrę do celu, który sobie obrałam, ale po kilku minutach stała
już tuż obok Mileny. Zajęłyśmy swoje miejsca i uważnie przyglądałyśmy się
wychodzącym po kolei siatkarzom.
-Ponoć mają zaprezentować ich nowy
nabytek. – szepnęła do mojego ucha nie odrywając wzroku od wybiegu. – Z Włoch
przyjechał.
-Mhm, kolejna gwiazdka do kolekcji. –
mruknęłam.
-Proszę państwa, a oto nasz nowy
nabytek. – dochodził do nas głos spikera. – Zrezygnował z ponownego podpisania
kontraktu z Mistrzem Włoch, aby zagrać tutaj, dla Was.
Na „wybieg” wszedł on. Mężczyzna,
który zapewne potraktował mnie jako jakąś osobę, która brała udział w organizowaniu
całej tej prezentacji. Tylko po co ? Widocznie czegoś nie mógł odnaleźć, tak właśnie.
Zapewne tak było. Innego wytłumaczenia nie mogło być, prawda?
-Zapewne wicie kim jest. – znów usłyszeliśmy
spikera.
Uważnie mu się przyglądałam. Włoch?
Przecież to było jasne. Kłóciłam się z własnymi myślami przyglądając mu się
uważnie i doszłam do wniosku, że jestem totalną idiotką, że go nie poznałam. A
może i w sumie to dobrze? Bynajmniej nie jestem jakąś hotką, która napali się na
Włocha, prawda?
-Dlaczego on tak na Ciebie patrzy ? –
Milena potrząsnęła moje ramię.
-Zdaje Ci się. – powróciłam do
rzeczywistości.
Z utęsknieniem oczekiwałam zakończenia
tej prezentacji , aż w końcu nadeszła ta upragniona chwila. Spojrzałam na
zegarek. Dochodziła godzina dwudziesta trzecia. Spojrzałam na współlokatorkę i
zgodnie stwierdziłyśmy, że ruszymy w stronę wyjścia. Tak też uczyniłyśmy.
-Zamawiamy taksówkę ? – spojrzałam na
nią.
-Nie, Piotrek nas zawiezie. – Milena skinęła
głową w stronę nadchodzących siatkarzy.
-Piter, nie mówiłeś, że znasz takie
piękne kobiety. – Zibi jak to Zibi musiał wypalić jakimś nieodpowiednim
tekstem, który oczywiście uważał za najlepszy na podryw.
-Poznajcie się. – wskazał na nas.
-Gabriela Moore. – uścisnęłam dłoń
Zbyszka.
-Zbigniew Bartman. – uśmiechnął się
zalotnie i spojrzał na Milenę. – Ciebie to już znam.
-No baa. – dziewczyna zaśmiała się.
-Nie pogniewacie się jeżeli Cristian
pojedzie z nami ? – uśmiechnął się i wskazał na nadchodzącego Włocha.
-Poważnie ? – wymamrotałam pod nosem,
ale na szczęście nikt tego nie usłyszał.
-Jasne, że tak. – Milena na szczęście
zareagowała zdecydowanie lepiej ode mnie, chwała jej za to!
Głośno westchnęłam i stałam tuż obok
Mileny w oczekiwaniu na przyjście wielkiej gwiazdy. Jaaasne, pawałam entuzjazmem..
Takim przecież można wszystko, ale jeżeli to taki zwykły, szary człowiek by się
gdzieś spóźnił to już zostałby albo zwolniony z pracy, albo skarcony za
kilkuminutowe spóźnienie. Ale dobrze, można i tak. Kiedy wreszcie raczył
podejść do nas uważnie nam się przyjrzał.
-Cristian, poznaj moje znajome. –
wskazał na nas dłonią.
-Cristian Savani. – wyciągnął w
naszym kierunku dłoń.
-Milena Bradley. – współlokatorka uścisnęła
dłoń siatkarz.
-Gabriela Moore. – uścisnęłam jego
dłoń.
-Cri..
-Nie musisz się przedstawiać, głucha
nie jestem. – jęknęłam i odwróciłam się, po czym udałam się w stronę parkingu.
Czułam na sobie ich wzrok, ale
szczególnie się tym nie przejmowałam. Kiedy ja spokojnie sobie stałam przy
samochodzie, to oni się jeszcze wlekli w najlepsze sobie żartując. No bo po co
przejmować się tym, że ktoś czwarty jest z nimi i właśnie czeka pod samochodem.
-Dlaczego nie wsiadłaś ? – Piotrek starał
się powstrzymywać śmiech. – Przecież kiedy tylko podeszłaś do samochodu
wyłączyłem alarm.
-Ani słowa. – mruknęłam nieco
zdenerwowana i otworzyłam drzwi zajmując swoje miejsce na tylnych siedzeniach.
Modliłam się, aby obok mnie usiadła
Milena, ale jak na złość Bóg nie wysłuchał moich modlitw. Zapięłam pasy i
starałam się nie napotkać wzroku Włocha. Ale oczywiście nadzieja matką głupich,
jak to mówią. Kiedy chciałam zabrać ręce od pasa on delikatnie przejechał
opuszkami palców po mojej dłoni. Spojrzałam na niego, ale w na jego twarzy nie
było widać ani krzty zakłopotania. Zabrałam dłoń i głowę odwróciłam w stronę
szyby wpatrując się w nią zupełnie bez powodu. Pewnie wyglądałam jak jakaś
idiotka, ale co tam, ważne, że nie patrzyłam na niego choć czułam jak on z
każdą sekundą spogląda na całkiem inny skrawek mojego ciała. Kiedy tylko
Piotrek zatrzymał się pod akademikiem odetchnęłam z ulgą i z prędkością światła
odpięłam pas, pożegnałam się i wysiadłam. Tak samo zrobiła Milena.
-Co Cię ugryzło ? – spojrzała na mnie
kiedy tylko weszłyśmy do swojego pokoju.
-Późno jest, jestem zmęczona. –
wymusiłam ziewnięcie, a ona tylko się zaśmiała. Czyżby chwyciła moje kłamstwo?
Być może.
-To idź pierwsza do łazienki. –
rozsiadła się wygodnie na swoim materacu.
Kiwnęłam głową i zabrałam swoją pidżamę,
po czym weszłam do łazienki, gdzie zmyłam makijaż i wzięła szybki prysznic, po
czym ubrałam się, wysuszyłam włosy i spięłam je w luźnego koka. Kiedy wszystko
dopięłam na tak zwany ostatni guzik opuściłam łazienkę, w której drzwiach
minęłam się z Leną. Usiadłam na łóżku i spojrzałam w okno.
-Gbór. – mruknęłam pod nosem i
położyłam się.
Nie wiedziałam nawet kiedy Milena
wyszła z łazienki, bo widocznie od razu zasnęłam.
***
Następnego dnia obudziłam się o
godzinie jedenastej. No co, późna godzina powrotu do domu robi swoje.
Spojrzałam na łóżko obok, ale Mileny już nie było. Podniosłam kartkę, którą
zostawiła, a gdy ją przeczytałam uśmiechnęłam się sama do siebie. No co, miło z
jej strony, że informuje mnie o tym, że wyszła, choć wcale nie musi.
Przeciągnęłam się i przetarłam oczy, po czym wstałam i weszłam do łazienki. Po
porannej toalecie ubrałam się w uprzednio zabrane z szafy jeansowe rurki, białą
bokserkę i czarny, opadający na ramię sweterek. Zrobiłam delikatny makijaż i
przeczesałam włosy pozwalając opaść im na ramiona. Zabrałam telefon i torbę, po
czym wyszłam z pokoju zamykając go na klucz. No tak, trzeba było iść na
śniadanie. Postawiłam na spacer. Bynajmniej znałam drogę do jednej kawiarenki,
więc od razu się tam udałam. Droga zajęła mi dobre dwadzieścia minut, ale
świeże powietrze było lepsze od duszenia się w autobusie wśród nieznanych mi
ludzi. Chodź swoją drogą nie wiedziałabym nawet do jakiego mam wsiąść, a
taksówka też odpadała, bo przecież nie znałam ulicy. Więc wyszłam na tym
całkiem dobrze, bo drogę znałam.
-O proszę, znów na siebie wpadamy.
____________________________________________
Trochę krótki, ale pojawił się. ;>
Z góry przepraszam za tę długość..