czwartek, 31 stycznia 2013

Rozdział 2.





Wzięłam głęboki oddech i niepewnie odwróciłam się w stronę, z której dochodziło wołanie. Zmierzyłam go wzrokiem i po prostu zignorowałam, po czym weszłam do damskiej toalety. Tam załatwiłam swoje potrzeby fizjologiczne, oczywiście przemyłam dłonie i do tego pomalowałam usta błyszczykiem. Uśmiechnęłam się i tak oto z wyraźnym uśmiechem opuściłam toaletę i skierowałam się w stronę, z której przyszłam. Nie ukrywając, nie byłam pewna czy dotrę do celu, który sobie obrałam, ale po kilku minutach stała już tuż obok Mileny. Zajęłyśmy swoje miejsca i uważnie przyglądałyśmy się wychodzącym po kolei siatkarzom.
-Ponoć mają zaprezentować ich nowy nabytek. – szepnęła do mojego ucha nie odrywając wzroku od wybiegu. – Z Włoch przyjechał.
-Mhm, kolejna gwiazdka do kolekcji. – mruknęłam.
-Proszę państwa, a oto nasz nowy nabytek. – dochodził do nas głos spikera. – Zrezygnował z ponownego podpisania kontraktu z Mistrzem Włoch, aby zagrać tutaj, dla Was.
Na „wybieg” wszedł on. Mężczyzna, który zapewne potraktował mnie jako jakąś osobę, która brała udział w organizowaniu całej tej prezentacji. Tylko po co ? Widocznie czegoś nie mógł odnaleźć, tak właśnie. Zapewne tak było. Innego wytłumaczenia nie mogło być, prawda?
-Zapewne wicie kim jest. – znów usłyszeliśmy spikera.
Uważnie mu się przyglądałam. Włoch? Przecież to było jasne. Kłóciłam się z własnymi myślami przyglądając mu się uważnie i doszłam do wniosku, że jestem totalną idiotką, że go nie poznałam. A może i w sumie to dobrze? Bynajmniej nie jestem jakąś hotką, która napali się na Włocha, prawda?
-Dlaczego on tak na Ciebie patrzy ? – Milena potrząsnęła moje ramię.
-Zdaje Ci się. – powróciłam do rzeczywistości.
Z utęsknieniem oczekiwałam zakończenia tej prezentacji , aż w końcu nadeszła ta upragniona chwila. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła godzina dwudziesta trzecia. Spojrzałam na współlokatorkę i zgodnie stwierdziłyśmy, że ruszymy w stronę wyjścia. Tak też uczyniłyśmy.
-Zamawiamy taksówkę ? – spojrzałam na nią.
-Nie, Piotrek nas zawiezie. – Milena skinęła głową w stronę nadchodzących siatkarzy.
-Piter, nie mówiłeś, że znasz takie piękne kobiety. – Zibi jak to Zibi musiał wypalić jakimś nieodpowiednim tekstem, który oczywiście uważał za najlepszy na podryw.
-Poznajcie się. – wskazał na nas.
-Gabriela Moore. – uścisnęłam dłoń Zbyszka.
-Zbigniew Bartman. – uśmiechnął się zalotnie i spojrzał na Milenę. – Ciebie to już znam.
-No baa. – dziewczyna zaśmiała się.
-Nie pogniewacie się jeżeli Cristian pojedzie z nami ? – uśmiechnął się i wskazał na nadchodzącego Włocha.
-Poważnie ? – wymamrotałam pod nosem, ale na szczęście nikt tego nie usłyszał.
-Jasne, że tak. – Milena na szczęście zareagowała zdecydowanie lepiej ode mnie, chwała jej za to!
Głośno westchnęłam i stałam tuż obok Mileny w oczekiwaniu na przyjście wielkiej gwiazdy. Jaaasne, pawałam entuzjazmem.. Takim przecież można wszystko, ale jeżeli to taki zwykły, szary człowiek by się gdzieś spóźnił to już zostałby albo zwolniony z pracy, albo skarcony za kilkuminutowe spóźnienie. Ale dobrze, można i tak. Kiedy wreszcie raczył podejść do nas uważnie nam się przyjrzał.
-Cristian, poznaj moje znajome. – wskazał na nas dłonią.
-Cristian Savani. – wyciągnął w naszym kierunku dłoń.
-Milena Bradley. – współlokatorka uścisnęła dłoń siatkarz.
-Gabriela Moore. – uścisnęłam jego dłoń.
-Cri..
-Nie musisz się przedstawiać, głucha nie jestem. – jęknęłam i odwróciłam się, po czym udałam się w stronę parkingu.
Czułam na sobie ich wzrok, ale szczególnie się tym nie przejmowałam. Kiedy ja spokojnie sobie stałam przy samochodzie, to oni się jeszcze wlekli w najlepsze sobie żartując. No bo po co przejmować się tym, że ktoś czwarty jest z nimi i właśnie czeka pod samochodem.
-Dlaczego nie wsiadłaś ? – Piotrek starał się powstrzymywać śmiech. – Przecież kiedy tylko podeszłaś do samochodu wyłączyłem alarm.
-Ani słowa. – mruknęłam nieco zdenerwowana i otworzyłam drzwi zajmując swoje miejsce na tylnych siedzeniach.
Modliłam się, aby obok mnie usiadła Milena, ale jak na złość Bóg nie wysłuchał moich modlitw. Zapięłam pasy i starałam się nie napotkać wzroku Włocha. Ale oczywiście nadzieja matką głupich, jak to mówią. Kiedy chciałam zabrać ręce od pasa on delikatnie przejechał opuszkami palców po mojej dłoni. Spojrzałam na niego, ale w na jego twarzy nie było widać ani krzty zakłopotania. Zabrałam dłoń i głowę odwróciłam w stronę szyby wpatrując się w nią zupełnie bez powodu. Pewnie wyglądałam jak jakaś idiotka, ale co tam, ważne, że nie patrzyłam na niego choć czułam jak on z każdą sekundą spogląda na całkiem inny skrawek mojego ciała. Kiedy tylko Piotrek zatrzymał się pod akademikiem odetchnęłam z ulgą i z prędkością światła odpięłam pas, pożegnałam się i wysiadłam. Tak samo zrobiła Milena.
-Co Cię ugryzło ? – spojrzała na mnie kiedy tylko weszłyśmy do swojego pokoju.
-Późno jest, jestem zmęczona. – wymusiłam ziewnięcie, a ona tylko się zaśmiała. Czyżby chwyciła moje kłamstwo? Być może.
-To idź pierwsza do łazienki. – rozsiadła się wygodnie na swoim materacu.
Kiwnęłam głową i zabrałam swoją pidżamę, po czym weszłam do łazienki, gdzie zmyłam makijaż i wzięła szybki prysznic, po czym ubrałam się, wysuszyłam włosy i spięłam je w luźnego koka. Kiedy wszystko dopięłam na tak zwany ostatni guzik opuściłam łazienkę, w której drzwiach minęłam się z Leną. Usiadłam na łóżku i spojrzałam w okno.
-Gbór. – mruknęłam pod nosem i położyłam się.
Nie wiedziałam nawet kiedy Milena wyszła z łazienki, bo widocznie od razu zasnęłam.

***

Następnego dnia obudziłam się o godzinie jedenastej. No co, późna godzina powrotu do domu robi swoje. Spojrzałam na łóżko obok, ale Mileny już nie było. Podniosłam kartkę, którą zostawiła, a gdy ją przeczytałam uśmiechnęłam się sama do siebie. No co, miło z jej strony, że informuje mnie o tym, że wyszła, choć wcale nie musi. Przeciągnęłam się i przetarłam oczy, po czym wstałam i weszłam do łazienki. Po porannej toalecie ubrałam się w uprzednio zabrane z szafy jeansowe rurki, białą bokserkę i czarny, opadający na ramię sweterek. Zrobiłam delikatny makijaż i przeczesałam włosy pozwalając opaść im na ramiona. Zabrałam telefon i torbę, po czym wyszłam z pokoju zamykając go na klucz. No tak, trzeba było iść na śniadanie. Postawiłam na spacer. Bynajmniej znałam drogę do jednej kawiarenki, więc od razu się tam udałam. Droga zajęła mi dobre dwadzieścia minut, ale świeże powietrze było lepsze od duszenia się w autobusie wśród nieznanych mi ludzi. Chodź swoją drogą nie wiedziałabym nawet do jakiego mam wsiąść, a taksówka też odpadała, bo przecież nie znałam ulicy. Więc wyszłam na tym całkiem dobrze, bo drogę znałam.
-O proszę, znów na siebie wpadamy.



____________________________________________
Trochę krótki, ale pojawił się. ;>
Z góry przepraszam za tę długość.. 



środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 1.




-Wiesz, sporo by opowiadać. – zaśmiałam się i położyłam się na łóżku.
-Mam dla Ciebie propozycję. – przeniosła się ze swojego łóżka na moje, a ja podniosłam się patrząc na nią. – Nie wiem czy interesujesz się siatkówką, ale mam dwa zaproszenia na prezentację graczy Resovii. Znam tylko Ciebie, więc może chciałabyś się wybrać ze mną?
-Żartujesz ?! – podskoczyłam jak jakaś głupia, a Milena tylko pokiwała przecząco głową. – Pewnie, że chciałabym! Ale kiedy to jest ?
-W piątek, jutro wieczorem. – wyszczerzyła się.
-Jeeeejku, nie wiem jak mam Ci dziękować. – dosłownie rzuciłam się na nią.
-Wystarczy mi to, że dotrzymasz mi towarzystwa. – zaśmiała się i odwzajemniła mój uścisk. – Mają przedstawiać nowe nabytki.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę. – ponownie objęłam ją swoimi ramionami.
-No to teraz spać, a jutro wybierać kreacje. – zaśmiała się i przeniosła się na swoje łóżko, po czym położyła się i zasnęła.
Wzięłam swoją zabójczą pidżamę w serduszka i weszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic i w ekspresowym tempie opuściłam ją kładąc się do łóżka. Wzięłam do ręki telefon i napisałam sms’a do rodziców, że dotarłam cała i zdrowa, i że nie muszą się martwić. Gdy tylko uzyskałam odpowiedź okryłam swoje ciało kołdrą i zasnęłam.


***


Rano obudziłam się dość wcześnie. Zegarek na telefonie wskazywał godzinę siódmą minut trzydzieści. Przeciągnęłam swoje zaspane mięśnie i przetarłam oczy. Spojrzałam na łóżko obok, Milena w dobre sobie spała. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Wzięłam ciuchy i wraz z nimi weszłam do łazienki. Przemyłam twarz, aby odegnać od siebie chęć spania, nałożyłam na siebie jeansowe szorty i czarną bokserkę. Włosy spięłam w kłosa i zrobiłam delikatny makijaż, po czym wyszłam i schowałam swoją pidżamę do szafy. Akurat moja współlokatorka się przebudziła.
-Taki ranny ptaszek z Ciebie ? – spojrzała na mnie nieco zaspanymi oczami.
-Tak jakoś wyszło. – wzruszyłam bezradnie ramionami. – Co powiesz na śniadanie na mieście ?
-Czemu nie. – uśmiechnęła się wyciągając ręce ku górze. – Tylko się ubiorę.
Kiwnęłam głową w oznace zgody, a gdy poszła do łazienki ogarnęłam swoje łóżko zaścielając je. Nim się obejrzałam Milena wyszła z łazienki i również zaścieliła swoje łóżko. Razem wyszłyśmy z pokoju zamykając go i w dobrych humorach opuściłyśmy akademik. Jako, że Milena znała Rzeszów lepiej ode mnie to wybrała jakąś pobliską kawiarenkę, bynajmniej twierdziła, że pobliską, ale oczywiście wyszło zupełnie inaczej.. Szliśmy hektary, aby do niej dość! Nie wiedziałam, dlaczego akurat tę wybrała, ale nie interesowałam się tym. Weszłyśmy do środka i usiadłyśmy przy jednym z wolnych stolików. Po kilku minutach podszedł do nas kelner. Zamówiłam sobie latte i bułkę drożdżową z budyniem, Milena natomiast postawiła na zwykłą, małą czarną i kawałek tiramisu. Na zamówienie długo nie musiałyśmy czekać.
-Dlaczego akurat ta kawiarenka ? – spojrzałam na nią zajadając się swoją drożdżówką.
-Najlepsza w całym Rzeszowie. – poruszała zabawnie brwiami.
-Ciekawe, ciekawe.. – zaśmiałam się. – Długo interesujesz się siatkówką ?
-Żeby Cię nie skłamać.. – zamyśliła się. – Od jakiś siedmiu lat. – powiedziała dumna z siebie. – Na każdy mecz reprezentacji jeździłam. A Ty ?
-Zanim wyjechałam to częściej bywałam na meczach. – zaśmiałam się. – Ale w Londynie byłam na każdym grupowym i ćwierćfinale naszych chłopaków!
-No mnie niestety tam nie było. – zaśmiałyśmy się kończąc swoje posiłki.
-Nie wygłupiaj się, ja Cię zaprosiłam, ja zapłacę. – poprosiłam o rachunek i dając pieniądze kelnerowi podziękowałam mu.
-Gotowa na prezentację ? – spojrzała na mnie wyraźnie podekscytowana.
-Tyle czasu jeszcze do wieczora. – zaśmiałam się pod nosem. – Ale widzę, że Ty nie możesz się doczekać.
-No wiesz, chociaż ja. – wytknęła w moją stronę język.
-O właśnie, nie zdążyłam Cię nawet wczoraj zapytać. – skierowałam swój wzrok na nią, a ona zrobiła podobnie. – W ogóle skąd masz te dwa zaproszenia?
-Długo by opowiadać. – spojrzała przed siebie wyraźnie uśmiechnięta.
-Mamy czas. – złapałam ją za dłoń i pociągnęłam w kierunku ławki, na której usiadłyśmy.
-No dobra. – westchnęła i oparła się o jej oparcie. – Piter to chłopak mojej kuzynki.
-Czekaj, czekaj. – przerwałam jej. – I dał Tobie zaproszenia , a nie jej ?
-No bo ona obecnie studiuje poza Rzeszowem i nie mogła przyjechać. – wzruszyła ramionami. – A poza tym Katowice wcale nie są tak blisko.
-No niby. – spojrzałam na nią. – Widzę, że będziesz miała sławną rodzinę.
-Proszę Cię. – zmierzyła mi wzrokiem. – Nie chciałabyś widzieć jak ona go wykorzystuje.
-Jak to wykorzystuje ? – spojrzałam na nią nieco zdziwiona.
-To temat na nieco dłuższą rozmowę. – zaśmiała się i wstała. – Idziemy się szykować ?
-Czemu nie. – wstałam zaraz za nią i wolnym krokiem ruszyłyśmy w stronę akademika.
Po drodze dużo rozmawiałyśmy. W końcu znałam tylko ją i chciałam co nieco się dowiedzieć czy to o Rzeszowie czy to o uczelni. Doszłyśmy do wniosku, że w sobotę i niedzielę pójdziemy na spacer krajoznawczy, że tak się wyrażę. Chciała mi pokazać zabytki Rzeszowa i inne ciekawe, warte do zobaczenia rzeczy. Do akademika wróciłyśmy jakoś koło godziny czternastej. No co, trochę nam się to śniadanie przeciągnęło, ale co tam. Weszłyśmy do swojego pokoju i od razu padłyśmy na łóżko.
-I co, kreacje masz już przygotowaną ? – spojrzałam na nią kątem oka chichocząc pod nosem.
-Jeżeli kreacją można nazwać jeansy i koszulkę to tak. – zaśmiała się i usiadła na skraju łóżka. – Piotrek po nas przyjedzie o siedemnastej.
-Ale jak to ? – spojrzałam na nią siadając. – To nie będziemy jechały taksówką czy czymś w tym stylu?
-Nie wspominałam wcześniej ? – wzruszyła bezradnie ramionami i zaśmiała się.
Z politowanie pokiwałam głową i ponownie uwaliłam się jak długa na łóżku. Spacer trochę mnie wymęczył, ale nie wypadało odmówić jej pójścia na tę prezentację. Swoją drogą szłam tam z nadzieją, że będzie fajna zabawa.
-To co, idziesz pierwsza do łazienki szykować się ? – spojrzała na mnie odkładając telefon.
Niechętnie podniosłam się z łóżka i wyciągając z szafy pierwszą lepszą sukienkę weszłam do łazienki. Przebrałam się. Sukienka była przed kolano i dopasowana do mojego ciała z czarnego materiału. Poprawiłam makijaż, a kłosa rozpuściłam i przeczesałam włosy pozwalając im swobodnie opaść na ramiona. W drzwiach łazienkowych minęłam się z Mileną. Wzięłam jeszcze kurtkę jeansową i narzuciłam na ramiona, po czym nogi wsunęłam w swoje czarne szpilki.
-Nie musiałaś się tak odstawiać. – zaśmiała się wychodząc z łazienki.
-Normalnie. – wzruszyłam ramionami.
-Każdy będzie Twój. – poruszała brwiami i łapiąc mnie za dłoń ruszyłyśmy w stronę wyjścia.
Wychodząc z akademika rozejrzała się po pobliskim parkingu. Widocznie znalazła to czego szukała, bo w mgnieniu oka zaczęła biec w stronę jednego z samochodów. Ja spokojnym krokiem szłam tuż za nią.
-Poznajcie się. – spojrzała na mnie i na swojego znajomego.
-Piotr Nowakowski . – wysunął rękę w moim kierunku. – Miło mi.
-Gabriela Moore. – uścisnęłam jego dłoń. – Mnie również miło.
Wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. Pomijając fakt, że złamał chyba wszystkie możliwe przepisy ruchu drogowego, po piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Przy wejściu pożegnaliśmy się z Piotrem i weszłyśmy okazując zaproszenia. Zajęłyśmy swoje miejsce, ale jako, że natura jest nieobliczalna musiała to pokazać również tym razem. Milena wskazała mi drogę do toalety i za jej wskazówkami starałam się dotrzeć do wyznaczonego celu.
-Ej, Ty ! – usłyszałam za sobą łamanym polskim.



wtorek, 29 stycznia 2013

Prolog.





Jednego dnia żyjesz w Polsce, a następnego wyjeżdżasz za granicę. To wszystko jest spowodowane głupimi myślami, które wkradają się do naszej głowy. Zostawiasz wszystko i po prostu wyjeżdżasz. Tak też było tym razem. Kiedy rodzicom coś nie pasuje to po prostu każą ci się pakować i mówią wprost, że wyjeżdżają. Nie interesuje ich to, że zostawisz tutaj przyjaciół, szkołę i wszystko inne. Oni po prostu jako Twoi opiekunowie mają prawo, a nawet obowiązek zabrać Cię ze sobą. Wyjeżdżasz jak gdyby nigdy nic. Mieszkasz w Anglii, poznajesz nowych znajomy, chodzisz do nowej szkoły, bo przecież musisz ukończyć edukację. W wieku osiemnastu lat poznajesz chłopaka, do którego coś czujesz i vice versa. Darzycie się wzajemnym uczuciem i w wieku dziewiętnastu lat jesteście pewni, że chcecie spędzić ze sobą resztę życia. Bierzecie ślub, a później się okazuje, że Twoja druga połówka jest nieuleczalnie chora. Wspieracie się wzajemnie, aż w końcu przychodzi taki dzień, kiedy Twoja pierwsza i prawdziwa miłość odchodzi na drugą stronę życia. Nie potrafisz sobie poradzić. Mija miesiąc , drugi, trzeci.. Rodzice chcą Ci jakoś pomóc, ale nie potrafią. Dopiero po blisko roku dochodzisz do siebie i jesteś pewna, że chcesz zacząć nowy rozdział w życiu. Chcesz zacząć studia, ale nie za granicą. W efekcie impulsu kupujesz bilet do Polski. Mówisz o tym rodzicom. Nie cieszą się z tego, ale akceptują Twoją decyzję i wspierają Cię w niej. Pomagają Ci się spakować, odwożą Cię na lotnisko i żegnając się z Tobą z ich oczu wypływają łzy. Odchodzisz od nich, spoglądasz ostatni raz w ich kierunku i ocierasz mokre od łez policzka. Zajmujesz swoje miejsce w samolocie. Po kilku godzinnym locie samolot ląduje. Odpinasz pasy, wysiadasz, zabierasz swoją torbę i opuszczasz teren lotniska wsiadając do taksówki. Podajesz kierowcy adres i odwozi Cię pod akademik należący do rzeszowskiej politechniki. Płacisz za przejazd i wysiadasz zabierając ze sobą walizki. Wchodzisz do środka i czujesz się obcą osobą. Podchodzisz do drzwi pokoju, który będzie należał do Ciebie. Chwytasz za klamkę i wchodzisz do środka.


-Cześć. – usłyszałam czyjś cichy i niepewny głos.
-Cześć. – zamknęłam za sobą drzwi i weszłam w głąb pokoju.
-Jestem Milena. – dziewczyna wyciągnęła ku mnie dłoń.
-Gabriela. – uścisnęłam delikatnie jej dłoń.
Pokazała mi łóżku, które będzie należało do mnie i kilka półek. Nie było ich dużo, ale lepsze to niż nic. Zabrałam się za rozpakowywanie rzeczy co zajęło mi jakieś trzydzieści minut. Schowałam walizki pod łóżko i usiadłam na nim.
-Na jakim kierunku jesteś? – spojrzałam na współlokatorkę.
-Germanistyka. – uśmiechnęła się i usiadła na swoim materacu. – A Ty?
-Naprawdę ? – szerzej się uśmiechnęłam. – Ja też.
-Czyli nie będę sama na roku. – zaśmiała się. – Skąd jesteś?
-Kiedyś mieszkałam w Opolu, ale wyprowadziłam się do Anglii. – westchnęłam.
-Dziewczyno, to co Cię sprowadza do Polski ponownie ? – wyraźnie się zdziwiła.



__________________________________________
Prolog krótki, ale mam nadzieję, że się podoba. ;>