Jednego
dnia żyjesz w Polsce, a następnego wyjeżdżasz za granicę. To wszystko jest
spowodowane głupimi myślami, które wkradają się do naszej głowy. Zostawiasz
wszystko i po prostu wyjeżdżasz. Tak też było tym razem. Kiedy rodzicom coś nie
pasuje to po prostu każą ci się pakować i mówią wprost, że wyjeżdżają. Nie
interesuje ich to, że zostawisz tutaj przyjaciół, szkołę i wszystko inne. Oni
po prostu jako Twoi opiekunowie mają prawo, a nawet obowiązek zabrać Cię ze
sobą. Wyjeżdżasz jak gdyby nigdy nic. Mieszkasz w Anglii, poznajesz nowych
znajomy, chodzisz do nowej szkoły, bo przecież musisz ukończyć edukację. W
wieku osiemnastu lat poznajesz chłopaka, do którego coś czujesz i vice versa.
Darzycie się wzajemnym uczuciem i w wieku dziewiętnastu lat jesteście pewni, że
chcecie spędzić ze sobą resztę życia. Bierzecie ślub, a później się okazuje, że
Twoja druga połówka jest nieuleczalnie chora. Wspieracie się wzajemnie, aż w
końcu przychodzi taki dzień, kiedy Twoja pierwsza i prawdziwa miłość odchodzi
na drugą stronę życia. Nie potrafisz sobie poradzić. Mija miesiąc , drugi,
trzeci.. Rodzice chcą Ci jakoś pomóc, ale nie potrafią. Dopiero po blisko roku
dochodzisz do siebie i jesteś pewna, że chcesz zacząć nowy rozdział w życiu.
Chcesz zacząć studia, ale nie za granicą. W efekcie impulsu kupujesz bilet do
Polski. Mówisz o tym rodzicom. Nie cieszą się z tego, ale akceptują Twoją
decyzję i wspierają Cię w niej. Pomagają Ci się spakować, odwożą Cię na
lotnisko i żegnając się z Tobą z ich oczu wypływają łzy. Odchodzisz od nich,
spoglądasz ostatni raz w ich kierunku i ocierasz mokre od łez policzka.
Zajmujesz swoje miejsce w samolocie. Po kilku godzinnym locie samolot ląduje.
Odpinasz pasy, wysiadasz, zabierasz swoją torbę i opuszczasz teren lotniska
wsiadając do taksówki. Podajesz kierowcy adres i odwozi Cię pod akademik należący
do rzeszowskiej politechniki. Płacisz za przejazd i wysiadasz zabierając ze
sobą walizki. Wchodzisz do środka i czujesz się obcą osobą. Podchodzisz do
drzwi pokoju, który będzie należał do Ciebie. Chwytasz za klamkę i wchodzisz do
środka.
-Cześć.
– usłyszałam czyjś cichy i niepewny głos.
-Cześć.
– zamknęłam za sobą drzwi i weszłam w głąb pokoju.
-Jestem
Milena. – dziewczyna wyciągnęła ku mnie dłoń.
-Gabriela.
– uścisnęłam delikatnie jej dłoń.
Pokazała
mi łóżku, które będzie należało do mnie i kilka półek. Nie było ich dużo, ale
lepsze to niż nic. Zabrałam się za rozpakowywanie rzeczy co zajęło mi jakieś
trzydzieści minut. Schowałam walizki pod łóżko i usiadłam na nim.
-Na
jakim kierunku jesteś? – spojrzałam na współlokatorkę.
-Germanistyka.
– uśmiechnęła się i usiadła na swoim materacu. – A Ty?
-Naprawdę
? – szerzej się uśmiechnęłam. – Ja też.
-Czyli
nie będę sama na roku. – zaśmiała się. – Skąd jesteś?
-Kiedyś
mieszkałam w Opolu, ale wyprowadziłam się do Anglii. – westchnęłam.
-Dziewczyno,
to co Cię sprowadza do Polski ponownie ? – wyraźnie się zdziwiła.
__________________________________________
Prolog krótki, ale mam nadzieję, że się podoba. ;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz