środa, 20 lutego 2013

Rozdział 10.






-Schowaj się. – spojrzałam do niego i popchnęłam go w kierunku pokoju sypialnianego.
-Ale dlaczego? – zdziwił się, można było to po nim poznać.
-Proszę Cię, zrób chociaż raz to o co Cię proszę. – jęknęłam pod nosem, a ten delikatnie się uśmiechnął i skradł mi całusa. Zaśmiałam się tylko i wepchnęłam go do pokoju, po czym zamknęłam drzwi. Podeszłam do drzwi wyjściowych i otworzyłam je. – Mama?
-Nie cieszysz się z naszego widoku? – zmarszczyła czoło, ale szybko jej mina przemieniła się w szeroki uśmiech.
-Pewnie, że się cieszę. – sztucznie się uśmiechnęłam, po czym od razu chwyciła mnie w swoje ramiona.
-Wejdźcie. – ponownie wysiliłam się na uśmiech zapraszając ich do środka.
-Nie w porę wpadliśmy, prawda? – usłyszałam jego cichy głos, kiedy tylko mnie przytulił.
-Tak jakby. – szepnęłam, po czym westchnęłam i zamknęłam drzwi.
Zaprosiłam ich do „salonu”, po czym od razu weszłam do kuchni i do czterech szklanek nalałam soku, z którym od razu powróciłam do pomieszczenia, w którym zostawiłam rodziców.
-Córciu, ale przecież nie potrzebujemy aż czterech szklanek. – wyraźnie rozbawiona rodzicielka pokręciła głową.
Nie odpowiedziałam nic, tylko weszłam do pokoju i zawołałam Cristiana. W skrócie powiedziałam mu co i jak i wraz z nim weszłam do „salonu”. Mina moich rodziców wyrażała wszystko, ale cóż, mogli mnie poinformować, że zamierzają przyjechać do Polski. Po co, gdzie tam. Lepiej zrobić niespodziankę.
-Mamo, tao poznajcie Cristiana. – wyciągnął rękę w kierunku moich rodziców, a oni delikatnie ją uścisnęli.
-Miło mi państwa poznać. – siatkarz wyszczerzył się w ich stronę.
-Gabrysiu.. – mama uważnie mu się przyglądała. Po chwili przeniosła swój wzrok na mnie i delikatnie się uśmiechnęła. – A czy to nie jest ten Włoch, o którym jeszcze w Anglii tyle nam mówiłaś?
-Maaaaaaaaao. – jęknęłam gromiąc ją swoim wzrokiem.
-No co? – mama wzruszyła tylko ramionami. – Ale przecież to o nim mówiłaś po tym meczy naszej reprezentacji na igrzyskach. – na jej twarz ponownie wkradł się delikatny uśmiech.
-Tato. – przeniosłam swój wzrok na ojca, a ten tylko się zaśmiał.
-Chodź kochanie, pójdziemy już. – podniósł się i spojrzał na żonę.
-Tak wcześnie? Przecież przed chwilą przyszliśmy. – westchnęła i podniosła się.
Odprowadziłam ich do drzwi, gdzie podałam mamie płaszcz i pomogłam go jej ubrać.
-Przyjechaliśmy na jeden dzień tylko. – spojrzała na mnie. – A Ty nas wyganiasz.
-Jakbyś nie gadała głupot, to bym tego nie zrobiła. – delikatnie się skrzywiłam. – Nie musiał wiedzieć o tych rzeczach, które teraz mu powiedziałaś.
-Dobra Gabrysiu, my idziemy. – dobrze, że chociaż tato mnie rozumiał i nie miał w zwyczaju mówić jakiś głupot.
-Przyjedziesz na święta? – mama spojrzała na mnie zapinając kolejne guziki swojego płaszcza.
-Nie. – kiwnęłam przecząco głową.
-Będziesz tutaj sama? – zdziwiła się i spojrzała na ojca. – Nic nie powiesz jej na ten temat?
-A co mam jej powiedzieć ? Nie zmuszę jej do tego, aby przyjechała do nas, skoro chce zos..
-Nie będę sama. – westchnęłam przerywając w pół słowa tacie. – Ze znajomymi się umówiliśmy, że zrobimy razem Wigilię.
Na szczęście kłamstwa nie były moją słabą stroną, całe szczęście. Uwierzyli mi w to i chociaż jeden plus tej ich wizyty był. Pożegnałam się z nimi, a kiedy tato mnie przytulił szepnęłam mu tylko ciche „dziękuję”, a ten mocniej mnie objął, po czym ujął moją twarz w dłonie i pocałował w czoło. Zamknęłam za nimi drzwi i głęboko westchnęłam wracając do pomieszczenia, gdzie siedział siatkarz.
-Miłych rodziców masz. – ukazał rządek swoich białych zębów i podszedł do mnie układając swoje dłonie na mojej talii.
-Nie pozwalaj sobie. – jęknęłam i zrzuciłam jego dłonie ze swojego ciała.
-Poważnie opowiadałaś o mnie swoim rodzicom? – poruszał zabawnie brwiami.
-Młoda i głupia byłam. – westchnęłam. – A do tego Cię nie znałam, jasne?
-Ale teraz znasz. – ponownie położył swoje dłonie na moich biodrach.
-I wiem, że jesteś głupim, natar.. – nie pozwolił mi dokończyć, ponieważ wpił się w moje usta zupełnie tak jakby był spragniony ich dotyku.
-Musisz już iść. – oderwałam się od jego ust i delikatnie odepchnęłam go od siebie.
-Mila nie wróci. – spojrzał w moje oczy i odgarnął kosmyk moich włosów z oczu, po czym w nie spojrzał.
-Nie interesuje mnie to. – westchnęłam. – Jeżeli chce to nawet niech się przeprowadzi do tego całego Piotrka, a ja mam to gdzieś.
-Ej, nawet nie dawaj jej takich pomysłów, bo nie będę miał z kim mieszkać. – zrobił smutną minę, ale jakoś nie przejęłam się nią.
-Życie jest brutalne. – mruknęłam i podeszłam do drzwi wyjściowych, które otworzyłam. – Żegnam.
Niechętnie stanął tuż obok mnie i założył na siebie kurtkę. Wysiliłam się na uśmiech, a ten ze spuszczoną głową wyszedł. Zamknęłam za nim drzwi i przekręciłam znajdujący się w zamku klucz. Od razu weszłam do łazienki i tam wzięłam szybki prysznic. Założyłam pidżamę i po wyjściu od razu ułożyłam się na łóżku oddając się w objęcia Morfeusza.


***


Kolejne dni mijały dość szybko. Milena wyjechała do rodziców na święta i miała wrócić drugi dzień ich trwania. Tak więc zostałam sama skazana na jedynie swoją obecność. Cóż, byłam na to przygotowana. Dwudziestego czwartego grudnia wstałam dość wcześnie, bo już o godzinie siódmej, choć nie wiedziałam po co. Upiekłam jedynie makowiec, aby choć trochę przypominał mi święta spędzane w domu rodzinny. Kiedy tylko wyciągnęłam ciasto z piekarnika udałam się do pobliskiego sklepu. Tam chodząc pomiędzy półkami wrzuciłam do koszyka uszka, barszcz w saszetce, pierogi z kapustą no i oczywiście nie obeszło się bez słodyczy, aby mieć co jeść podczas kilku samotnie spędzonych świątecznych wieczorów. Przy kasie za wszystko zapłaciłam. Dość monotonna droga powrotna minęła szybko. Prószący śnieg padał wprost na moją twarz, więc spieszyłam się, aby nie przemoknąć. Spokojnie weszłam do środka i rzuciłam zakupy na kuchenny stół, po czym spokojnie rozsiadłam się przed kwadratowym pudłem zwanym telewizorem. Moje jakże czasochłonne zajęcie przerwało pukanie do drzwi. Niechętnie się podniosłam i podeszłam do nich.
-Co Ty tutaj robisz?!




________________________________________________
Powiem Wam, że wolałabym siedzieć w szkole, niżeli na tych praktykach. ;c
Jednak mam nadzieję, że rozdział się spodoba. ;)



1 komentarz:

  1. Niezła akcja z tym rodzicami hah :D i kto to znowu ją nawiedza?

    jak zwykle świeeetnie :*

    OdpowiedzUsuń