piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 9.






Z przyzwyczajenia poprawiłam włosy patrząc do lusterka w przedpokoju i dopiero wtedy niechętnie otworzyłam drzwi.
-Czego Ty jeszcze chcesz?! – jęknęłam pod nosem, ale w prawdzie cieszyłam się z tego, że wrócił.
-Po prostu.. – zamilkł i wysunął rękę zza pleców. – To dla Ciebie.
-Nie chcę żadnych Twoich kwiatków. – starałam się zamknąć drzwi przed jego nosem, ale uniemożliwił mi to.
-Jeszcze zapomniałem o jednym. – dodał i wszedł do środka zamykając za sobą drzwi.
Nie wiedziałam o co mu chodziło, nie miałam zielonego pojęcia. Przeszłam do salonu i usiadłam na fotelu biorąc laptopa na kolana. Stwierdziłam, że po prostu nie będę zwracała na niego uwagi. Nie pozwalał mi na spokojne przeglądanie stron internetowych typu facebook czy twitter. Jak gdyby nigdy nic rozsiadł się na kanapie wcześniej przynosząc dwie szklanki soku i stawiając je na stole. Aby zrobić mu na złość odstawiłam laptopa na stolik i skierowałam się do kuchni, skąd po chwili wróciłam ze szklanką napełnioną sokiem. Kiwnął tylko z niedowierzaniem głową.
-Miałaś sok na stole. – spojrzał na mnie unosząc brwi.
-No popatrz. – mruknęłam pod nosem i odłożyłam przyniesioną szklankę na stolik. – Wolałam wziąć sobie sama.
-Długo będziesz się tak zachowywać względem mnie? – podniósł się i kucnął przede mną. – Milena wszystko mi powiedziała..
-Widzę, że jesteś dobrze poinformowany. – delikatnie się skrzywiłam i ponownie wzięłam laptopa na kolana.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi?
-Że co proszę?! – niemalże krzyknęłam. – Nie jesteś moim ojcem, żebym Ci się tłumaczyła. Więc odpuść sobie, dobra?
-Wiesz, że nie odpuszczę. – położył swoją dłoń na moim kolanie.
-Łapy precz ode mnie. – zrzuciłam jego dłoń z mojej nogi i wyłączyłam komputer.
-Zależy mi na Tobie.. – szepnął niemalże niesłyszalnie.
-Daj mi spokój. – wstałam i spojrzałam na niego. – Nigdy nie będę z Tobą, bo nie potrafię nikogo pokochać tak jak kochałam jego, zrozum.
-Ale czy ja mówię, że masz o nim zapomnieć? – podniósł się i spojrzał w moje oczy. Jego były przepełnione żalem? Tak, bynajmniej tak mi się wydawało. – Chcę po prostu sprawić, abyś się uśmiechała każdego dnia, aby w Twoich oczach było widać radość z każdego dnia, każdej godziny, minuty i sekundy.
-Daj mi spokój. – ominęłam go i ruszyłam w kierunku swojego pokoju.
-Gabrysia.. – szedł za mną, byłam tego pewna jak nigdy. – Wiesz, że nie odpuszczę.
-Jeeeeeejku. – jęknęłam odkładając na półkę komputer. – Co mam do cholery zrobić, abyś dał mi spokój?!
-Nie uda Ci się to. – podszedł niebezpiecznie blisko mnie. – Kiedy pierwszy raz Cię ujrzałem nie potrafiłem wymazać Twojej twarzy z myśli. – jedną ręką chwycił moją dłoń, a drugą ułożył na moim biodrze. – Od początku domyśliłam się, że nie będzie łatwo, ale mimo wszystko staram się pokazać Ci, że nie jesteś mi obojętna.
Nie odpowiedziałam na jego słowa. Czując jego dłoń na swoim ciele przeszła mnie fala ciepła. Jak głupia wsłuchiwałam się w jego słowa i przetrawiałam je w swoim umyśle, a do tego jak totalna idiotka wpatrywałam się w jego oczy, w których po prostu tonęłam. Te jego brązowe oczy sprawiały, że nie potrafiłam od niego oderwać wzroku. Zauważył to, bo na jego twarzy momentalnie zawitał delikatny, ale zarazem wyraźny uśmiech. Przeniósł swoją dłoń na mój policzek i delikatnie go pogładził jej zewnętrzną stroną. Głośno przełknęłam ślinę, bo wiedziałam do czego to zmierza, ale po prostu nie potrafiłam zaprotestować, choć sama nie wiedziałam dlaczego tak się dzieje. Przecież byłam silna, przynajmniej tak sobie wmawiałam i za każdym razem te moje słowa miały odzwierciedlenie w rzeczywistości, a teraz? On tak po prostu sprawił, że przy nim moje kolana były jak z waty, miałam wrażenie, że za chwilę zemdleję przez ten jego przeszywający, a zarazem cudowny wzrok. Nie potrafiłam odwrócić głowy tak, aby nie patrzeć na niego. Ten delikatny uśmiech, który widniał na jego twarzy z każdą chwilą stawał się piękniejszy, przez co dało się zauważyć biały rządek jego zębów. Mimowolnie przymknęłam powieki, a po chwili poczułam jak jego delikatne wargi napierają na moje. Nie potrafiłam się oprzeć jego pocałunkom, które z każdą chwilą przeradzały się w bardziej czułe, ale wciąż były delikatne. Zupełnie takie jakby się bał, że mógłby mi zrobić krzywdę. Kiedy tylko oderwaliśmy się od siebie ponownie spojrzałam w jego oczu. Wzięłam głęboki oddech i delikatnie się uśmiechnęłam. Sama nie wiedziałam co robię. W mojej głowie wszystko się już poplątało. Moje serce mówiło jedno, a rozum drugie. Spuściłam głowę w dół i po prostu ominęłam go. Kolejny raz tego dnia weszłam do „salonu”, a tam stanęłam przy oknie. Czułam jak po moich policzkach spływają łzy. Nie chciałam słuchać serca, choć wiedziałam, że miało rację. Po prostu od jakiegoś czasu władzę miał rozum, a serce? Ono po prostu zamilkło. Nie mogłam pojąc dlaczego właśnie teraz ten jeden, wielki mięsień odpowiedzialny za pompowanie krwi znów zaczął sprzeczać się z rozumem. Może wyraźnie chciał mi dać do zrozumienia, że nie powinnam rezygnować z osoby, która coś do mnie czuje? Ale chwila, stop. Przecież on nie mógł niczego do mnie czuć. Przecież znaliśmy się.. No właśnie, nawet się nie znaliśmy. Nie mogłam tak po prostu być z kimś, kogo tak naprawdę nie znałam i o kim kompletnie nic nie wiedziała. Tak, zdecydowanie rozum po raz kolejny miał rację i wygrał kolejną kłótnię z sercem. Ale cóż, na to nic nie potrafiłam poradzić, był silniejszy od tego mięśnia umieszczonego pod moją klatką piersiową i dlatego wygrał. Z moich jakże intensywnych rozmyślań wyrwał mnie delikatne dotyk dłoni Cristiana na moich biodrach. Tym razem nie przeszła przez moje ciało fala ciepła, lecz dreszcze, przyjemne dreszcze , które sprawiły, że na moim ciele pojawiła się tak zwana gęsia skórka. Jednym ruchem obrócił mnie w swoją stronę i spojrzał w moje oczy. Znów przeszywał mnie swoim wzrokiem, a ja znów nie potrafiłam oderwać od jego oczu wzroku. To było po prostu silniejsze. Serce znów wdało się w kłótnie z rozumem. I jeszcze te jego brązowe oczy, w których nie było widać tak jak zawsze radości. Teraz było wręcz przeciwnie. Widniał w nich smutek i zarazem niezrozumienie. Tylko dlaczego niezrozumienie? Może po prostu nie zrozumiał tego, że tak po prostu odeszłam po tym jak mnie pocałował? Możliwe, teraz miałam różne myśli, które kłębiły się w mojej głowie, i z którymi starałam się sobie poradzić. Jednak ten jego wzrok.. Tak, to był ten moment, w którym serce po raz pierwszy od roku, jak nie dłuższego okresu czasu, wygrało kłótnię z rozumem.  Kciukiem delikatnie otarł ostałe krople łez, a ja wzięłam się na palce, aby chociaż trochę dorównać mu wzrostem, choć nawet to nie pomogło. Delikatnie ułożyłam dłonie na jego policzkach, spojrzałam w jego oczy, po czym przymknęłam powieki. Delikatnie musnęłam jego usta, a on nie protestował. Widocznie jemu się to podobało. Nasze delikatne złączenie warg przerodziło się w namiętny pocałunek. Jego język delikatnie drażnił moje podniebienie, a ja nie zostawałam mu w tym dłużna. Kiedy usłyszałam pukanie do drzwi od razu się od niego oderwałam.





_____________________________________________________
Taki beznadziejny, ale cóż..
W poniedziałek się dowiem jak długo będę siedziała na praktykach. Jak się okaże, że będę szybciej kończyła to prawdopodobnie częściej będę się pojawiać rozdziały na moich blogach, bynajmniej będę się o to starała, ale nic nie obiecuję! ;)

Pozdrawiam serdecznie! ;-**



2 komentarze:

  1. czyżby ten pocałunek wszystko zmienił? A ktoś za drzwiami to ma niezłe wyczucie czasu:/
    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń