wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 12.






Widząc osobnika stojącego za drzwiami miałam ochotę je zamknąć, ale przecież w Wigilię trzeba być miłym i dobrym. No dobra, wypadałoby być takim. Tak jak wypada przyjąć do stołu wigilijnego wędrowców. Zapewne tylko dlatego wpuściłam go do środka, bo gdyby był to inny dzień na pewno zamknęła bym mu drzwi przed nosem.
-Czego jeszcze chcesz? – mruknęłam kiedy tylko wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.
-Przepraszam Gabi, naprawdę Cię przepraszam za tę całą sytuację. – spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach. No i powiedzcie mi, jak tutaj takiemu nie wybaczyć tego wszystkiego?!
-Nie będziemy chyba tak stali w progu, co? – ruszyłam w kierunku salonu, ale ten chwycił moją dłoń i pociągnął za nią odwracając mnie w swoją stronę. Poczułam się jakoś dziwnie, chociaż nie raz chwytał moją dłoń, lecz tym razem było zupełnie inaczej. – Mógłbyś mnie puścić?
-Przepraszam. – westchnął. – Chodź ze mną, proszę Cię.
-Cristian, nie mam ochoty nigdzie wychodzić. – jęknęłam.
-Proszę cię jedynie o to, zrób to dla mnie. – no i znów te jego oczy wzięły górę nad moim umysłem.
Długo się nie zastanawiałam i zabrałam swój czarny płaszcz. Wyszliśmy z akademickiego mieszkania, a na korytarzu spokojnie założyłam owe odzienie.
-Gdzie Ty mnie prowadzisz? – spojrzałam na niego kiedy wyszliśmy z akademika.
Nie odpowiedział. Cóż, chyba pozostało mi jedynie przyzwyczaić się do tego jego milczenia i do tej tajemniczości. Podeszliśmy do jego samochodu. Otworzył drzwi i poprosił mnie, abym  wsiadła do środka.
-Ale o co ci chodzi? – spojrzałam na niego stając przy drzwiach samochodu.
-Zaufaj mi. – delikatnie się uśmiechnął i chwycił moją dłoń. Znów poczułam to dziwne uczucie w środku. – Chociaż raz nie zadawaj pytań.
-Niech będzie. – westchnęłam wsiadając do samochodu Włocha.
Na jego twarzy dało się zauważyć delikatny uśmiech. Zamknął drzwi od strony pasażera, okrążył samochód i usiadł na miejscu kierowcy, a po kilkudziesięciu sekundach odjechaliśmy. Nie zadawałam pytań, a on nie palił się do jakieś rozmowy, dlatego cała droga minęła nam w milczeniu, przymusowym, bo przymusowym, ale w milczeniu.
-Chodź. – odezwał się dopiero wtedy, kiedy otworzył drzwi od mojej strony.
-Ale gdzie? – mruknęłam chwytając jego dłoń, po czym wysiadłam z samochodu, a on zamknął za mną drzwi, po czym cały samochód. – Powiesz mi wreszcie o co chodzi.
-Posłuchałem Ciebie i zadzwoniłem do mamy. – przerwałam mu.
-Wiem o tym. – wymamrotałam pod nosem i spojrzałam na niego. – Ale teraz co ja mam do tego?
-Dasz mi skończyć? – uniósł brew ku górze i delikatnie się uśmiechnął. Kiwnęłam tylko głową dając mu możliwość kończenia swojego monologu. – Więc okazało się, że przyjechała do Polski i czekała na mnie na lotnisku. – jego uśmiech z każdą sekundą stawał się coraz wyraźniejszy. – A razem z nią przyjechała moja córka.
-Ponowię swoje pytanie. – stanęłam w miejscu i oparłam ręce na biodrach. – Co ja mam do tego, że Twoja mama przyjechała?
-Chcę, abyś poznała moją córkę. – chwycił moją dłoń i pociągnął w swoją stronę.
-Chwila, chwila, chwila! – zatrzymałam się i wyrwałam dłoń z jego uścisku. – Nie mam zamiaru nikogo poznawać! – krzyknęłam, a on nie wiedział o co ten mój krzyk. W prawdzie sama nie wiedziałam, bo przecież chciał mnie tylko przedstawić, ale wolałam aby tego nie robił. – Zawieś mnie do akademika!
-Gabi, daj spokój. – podszedł do mnie i delikatnie się uśmiechnął.
-Nie, Savani. – powiedziałam już nieco spokojniej, aby nie wszczynać jakiejś niepotrzebnej kłótni. – Odwieź mnie.
-Dlaczego boisz się jej poznać? – stanął jeszcze bliżej mnie. Smutek w jego oczach wyrażał więcej niż słowa, które mógłby wypowiedzieć. – Nie rozumiem.
-Może po prostu nie chcę, aby Twoja mama pomyślała sobie, że jesteśmy parą? – szepnęłam nie odrywając wzroku od jego oczu.
-Nie pomyśli tak, wytłumaczę jej wszystko. – delikatnie się uśmiechnął i wysunął w moją stronę dłoń.
-Znów mnie prosisz? – nie wytrzymałam i zaśmiałam się, ale Savaniego widocznie też to rozśmieszyło, bo nie przestawał mi towarzyszyć w śmianiu się. Chwyciłam jego dłoń, a ten ją delikatnie uścisną. – Ostatni raz. Cristian, ostatni.
Nie powiedział nic. Ukazał tylko rządek swoich białych zębów i razem ruszyliśmy w stronę wejścia do jego bloku. Może nie bloku, bo wiecie, tak trochę dziwnie to zabrzmiało, nie sądzicie? Tak jakby, hm.. Jakby cały ten budynek należał do niego, a przecież tak nie jest, bez przesady. Ale to tylko takie moje małe dygresje na ten temat, lecz wracając. Weszliśmy do jego tymczasowego lokum, bo jak to on sam powiedział, nie pomieszka tutaj za długo. Cóż, jak kto woli, można i tak. Zapalił na przedpokoju światło i pomógł mi zdjąć płaszcz, który odwiesił na wieszak. Weszliśmy w głąb jego mieszkania.
-Widzisz, śpią, odwieź mnie. – stwierdziłam, kiedy weszliśmy do salonu.
-Tatusiu, tatusiu! – dotarł do mojego ucha krzyk. Chyba głupek nawet by się domyślił, że to wołała jego córka.
-Cześć kochanie. – kucnął przed nią, przytulił ją i poczochrał jej blond włoski.
-Dzień dobry, jestem Gabriela. – nie mogłam się powstrzymać i sama kucnęłam obok Włocha, po czym uśmiechnęłam się delikatnie i wystawiłam rękę w kierunku małej dziewczynki.
-Giulia. – niepewnie uścisnęła moją dłoń, po czym zarumieniona zatonęła w objęciach Savaniego.
Była bardzo podobna do niego. Te same oczy, które zapewne miała po tacie jak i również uśmiech. Ten delikatny, niepewny uśmiech, który na twarzy Cristiana sprawiał, że się rozpływam i nie potrafię sprzeciwić się jego słowom. Jednak na szczęście on nie wiedział o tym. Na szczęście dla mnie.
-Dzień dobry. – jego matka podeszła do nas i wystawiła dłoń w moją stronę. – Jestem Beatrice, miło mi.
-Gabriela. – uścisnęłam dłoń kobiety. – Zapewne mama Cristiana.
-Niestety. – zaśmiała się, ale kiedy spotkała się ze złowrogim wzrokiem syna od razu się zaśmiała.
-Powiesz mi, ile masz lat? – ponownie kucnęłam przed dziewczynką.
-Trzy. – szepnęła ciągle wtulona w klatkę piersiową Włocha. – A pani?
-Kochanie, nie można pytać innych o wiek. – przyjmujący spojrzał na nią, a ta momentalnie przeniosła wzrok na swoje buty. – Gabi, przepraszam.
-Daj spokój, to dziecko. – chwyciłam delikatnie jej dłoń. – Jestem dużo starsza od Ciebie. Mam dwadzieścia jeden lat.
-Tatusiu, ile to jest dwadzieścia jeden? – ze swoich butów przeniosła wzrok na twarz ojca i momentalnie wyrwała dłonie z mojego uścisku.
-Dużo szkrabie. – Cris pstryknął palcem w jej nosek i poczochrał włoski. – A teraz chodź, umyjemy się szybko, a jutro z rana się wykąpiesz, dobrze?
Dziewczynka nie odpowiedziała tylko od razu pobiegła w stronę, którą wskazał jej Savani. Ja podniosłam się i spojrzałam na niego z delikatnym uśmiechem. Przeprosił mnie na chwilę i pognał za małą, a mnie zostawił ze swoją matką.
-Długo pani zna mojego syna? – pani Beatrice zwróciła się do mnie uważnie mi się przyglądając.
-Poznaliśmy się na prezentacji zawodników Resovii. – za samo wspomnienie na moją twarz wkradł się uśmiech. – Czyli od rozpoczęcia sezonu.
-Jest dla Ciebie kimś ważnym, czy chcesz go po prostu wykorzystać? – yhym, świetna rozmowa się zapowiada.
-Do czego pani zmierza? – zmrużyłam oczy spoglądając na nią.
-Chcę tylko wiedzieć czy jest dla Ciebie kimś ważnym. – usiadła na kanapie, chwyciła moją dłoń, po czym usiadłam obok niej.
-On jest..




____________________________________________________
Jest kolejny, mam nadzieję, że się spodoba. ;)



4 komentarze:

  1. czyli siatkarz po przejściach, ale przyznać trzeba, że córkę to ma słodką :) ale Jego matka to od razu z tzw. "grubej ruty" do Gabi. Oby dziewczyna się nie dała:)
    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, po przejściach tak jak i Gabriela. ;>.
      Również pozdrawiam. ;)

      Usuń
  2. T bezpośredniość jego matki mnie rozwaliła po całości XD ale córkę to ma uroooczą :3


    genialnie :*

    OdpowiedzUsuń