Spojrzałam z wyrzutem na Milenę, a
ona nerwowo się uśmiechnęła i wzruszyła bezradnie ramionami, po czym podbiegła
do Nowakowskiego mocno się do niego przytulając. Jeszcze większe było moje
zdziwienie, kiedy owy pan Nowakowski przyssał się do jej ust. Spoglądałam na
nich z niedowierzaniem przez dłuższą chwilę.
-Jedziemy ? – spojrzał na mnie
uśmiechając się.
-Przejdę się. – starałam się ułożyć
twarz w uśmiech jak najbardziej szczery.
-Przecież nie porwiemy Cię. – Piter
zaczął się śmiać, ale Milena uderzyła go w ramię co sprawiło, że się opamiętał.
-Nie dzięki. – spojrzałam na nich i
ruszyłam przed siebie. – Naprawdę się przejdę.
Przeszłam przez drogę, a oni nadal
stali na parkingu spoglądając na mnie. Odwróciłam się i spojrzałam na nich.
Odetchnęłam z ulgą kiedy wsiedli do samochodu i odjechali. Chociaż taki plus
tej całej sytuacji. Nadal nie docierało do mnie to, że Milena całowała się z
Piotrkiem. Przecież z tego co mi sama mówiła jej kuzynka jest jego dziewczyną.
Chociaż w sumie.. Ich życie, niech sobie robią co chcą. Usiadłam na ławce w
parku, który był tuż obok akademika. Spojrzałam na niebo i delikatnie się
uśmiechnęłam. Było piękne i bezchmurne, a przez obłoki przebijały się promienie
słoneczne. Szybko się podniosłam i wbiegłam do akademika, po czym weszłam do
pokoju.
-O widzicie, wreszcie dotarła. – Lena
podeszłą do mnie i pociągnęła mnie za rękę w kierunku kuchni. – Siadaj z nami.
-Nie dziękuję. – jęknęłam i weszłam
do „sypialni”.
Spojrzałam przez okno i z uśmiechem
na twarzy podeszłam do szafy. Weszłam do łazienki, gdzie założyłam na siebie
materiałowe szorty i białą bokserkę. Wzięłam swoje MP4 i weszłam do kuchni.
-Lena, wychodzę. – spojrzałam na
współlokatorkę, a ta tyko kiwnęła głową.
-A mogę wiedzieć gdzie ? – podeszła
do mnie nieco przerażona. – Wiesz, nie znasz Rzeszowa.
-Dam sobie radę. – delikatnie się
uśmiechnęłam. – Idę tylko pobiegać.
Piotrek wraz z Cristianem spojrzeli
na mnie jak na jakąś idiotkę, ale nie przejęłam się zbytnio ich wzrokiem. Przecież
nie zrezygnuję ze swojego super planu tylko dlatego, że oni siedzą w moim
akademickim pokoju. Co to, to nie. Nie ich doczekanie. Wyszłam zamykając za
sobą drzwi. Kiedy wyszłam z akademika jeszcze raz spojrzałam w niebo, a na moją
twarz wkradł się delikatny uśmiech. Od razu włączyłam piosenkę i wolnym
truchcikiem ruszyłam w stronę parku, a później już tylko mijałam kolejne
parkowe alejki zatracając się kolejnych piosenka z listy z mojego MP4.Kiedy w
moje ciało wkradło się zmęczenie usiadłam na ławce i spuściłam głowę w dół, aby
mój oddech z każdą chwilą stawał się równomierny. Nagle poczułam czyjąś dłoń na
swoim ramieniu.
-Savani! – krzyknęłam. – Odpuść sobie.
-O proszę, widzę, że nasz nowa
gwiazda Ci podpadła. – zaśmiał się i usiadł obok mnie, a ja uniosłam głowę ku
górze i wyjęłam słuchawki z uszu.
-Myślałam, że to on. – zaśmiałam się widząc
osobę, która mi przerwała błogą chwilę spokoju. – Ale tak jak się przyglądam to
zero porównania z nim.
-Zero ? – zrobił wielkie oczy.
-No nic, a nic. – zmierzyłam go
wzrokiem. – On ma lepiej wyrzeźbione ciało, wyższy, ładniejszy i w ogóle.
-Ale i tak Ci podpadł, a ja nie. –
cwaniacko się uśmiechnął.
-Ale to nie znaczy, że Ty też nie
możesz mi podpaść. – uśmiechnęłam się wstając. – Wszystko możliwe panie
Bartmanie.
Uważnie mu się przyjrzałam i ruszyłam
wolnym truchcikiem w drogę powrotną. Znów mijałam te same parkowe alejki, te
same ławeczki, a nawet te same śmietniki znajdujące się przy co trzeciej ławce.
Znów zatracałam się w piosenkach, które sprawiały, że ten dzień miał jakiś
sens. Zatrzymałam się przed drzwiami akademickiego pokoju i wzięłam głęboki
oddech. Otwierając je miałam nadzieję, że zastanę tam tylko Milenę. Ale wiecie
co Wam powiem? Ktoś bardzo mądry wymyślił sformułowanie, że nadzieja jest matką
głupich. Idealnie wpasowało się i tym razem w moje myśli. Oni nadal całą trójką
siedzieli w „salonie” oglądając jakieś denne filmy. Przemknęłam do pokoju,
gdzie od razu weszłam do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w
uprzednio zabrane z szafy legginsy i koszulę w niebiesko-czarną kratę, wysuszyłam
włosy, które tylko rozczesałam pozwalając im opaść swobodnie na ramiona i
zrobiłam delikatny makijaż. Kiedy wszystko dopięłam na tak zwany ostatni guzik
opuściłam to jakże zacne pomieszczenie, włączając najpierw pralkę z brudnymi
ubraniami. Tym razem przemknęłam z pokoju do kuchni, a oni nawet tego nie
zauważyli. Nalałam do szklanki sok pomarańczowy i znów przeszłam z pełną
szklanką do pokoju. Usiadłam na łóżku i wzięłam do ręki książkę.
-Dlaczego nie usiądziesz z nami ? –
spojrzałam na drzwi, a w nich stał On.
-Bo jestem zajęta, nie widać ? –
mruknęłam odkładając szklankę na stolik nocy i przewracając kartkę książki.
-Zajęta ? – usiadł obok mnie i zabrał
mi książkę. – Ciekawsze jest to niż rozmowa z nami?
-Jak widać. – zabrałam z jego rąk swoją
własność. – A poza tym muszę się przygotować do jutrzejszych wykładów.
-Ale Twoja obietnica co do jutra jest
nadal aktualna, prawda ?
-Zależy, o której wykład mi się
skończy. – przewróciłam na następną stronę.
-Germanistykę studiujesz ? – no tak,
zapewne wywnioskował to po tym, że przeglądam jedną z niemieckich książek.
-Jak widać. – delikatnie się
uśmiechnęłam.
-Aż tak bardzo lubisz ten język ? –
poruszał zabawnie brwiami.
-Angielskiego miałam po uszy. –
zaśmiałam się.
-No tak, Anglia to piękny kraj, ale
język nie bardzo. – poszedł moje ślady i również się zaśmiał. – Nie raz
widziałem Cię na meczu waszych siatkarzy na Igrzyskach.
-Ale skąd masz pewność, że byłam to
ja ? – zmrużyłam oczy uważnie mu się przyglądając.
-Wiesz.. – zaczął i delikatnie się do
mnie przysunął. – Takiej buźki nie da się nie poznać. Tego uśmiechu, tych oczu,
całej Ciebie.
-Dobra, dobra. – zaśmiałam się. – Już
nie podlizuj się tyle.
-Ja się nie podlizuję. – wzruszył ramionami.
– Po prostu mówię to co myślę. To Ty byłaś w Londynie na każdym meczu, prawda?
-No tak jakoś wyszło. – wzruszyłam ramionami.
– Wiesz, jak się mieszkało kilka kilometrów od Londynu to grzechem było nie
pojawić się na meczu.
-Mieszkałaś w Anglii ? – zdziwił się,
ale nie wiedziałam dlaczego.
-No tak. – westchnęłam. – Jak miałam
szesnaście lat wyjechałam, ale postanowiłam wrócić. – wzruszyłam ramionami. –
Cóż, za dużo wspomnieć z tamtymi miejscami miałam.
-Ale nadal nie rozumiem dlaczego tak
mnie nie lubisz. – spojrzał w moje błękitne oczy. – Przecież nie jestem z
pochodzenia anglikiem, czy jak to się tam mówi.
-Ale ja naprawdę nic do Ciebie nie
mam. – uśmiechnęłam się, ale tym razem nie było to sztuczny, pozbawiony uczuć
uśmiech. – Po prostu boję się wejść głębiej w znajomość, bo boję się, że z
biegiem czasu będę tego żałować.
Nie odpowiedział nic. Przyglądał mi
się, a jego wzrok błądził po całym moim ciele. Przenosił go z moich policzków,
na nos, z nosa na czoło, z czoła na oczy, aż w końcu zatrzymał się na moich
wargach. Nie potrafiłam zareagować. W tym jego wzroku był coś niesamowitego,
coś co sprawiało, że na moją twarz wkradał się delikatny uśmiech. Ale przecież
nie chciałam się angażować w związek, a już na pewno nie z nim. On – wielka gwiazda
włoskiej siatkówki, Cristian Savani i ja – zwykła studencina germanistyki. Na
jego twarzy również pojawił się delikatny uśmiech. Pogładził dłonią mój
policzek i odgarnął niesforne kosmyki moich włosów za ucho. Zbliżył swoją twarz
do mojej. Dzieliły nas centymetry, a nawet nie. Były to zaledwie milimetry.
Ohohohoho a się porobiło :D Milena z Piotrkiem? Nie spodziewałabym się :D i niech ta Gabi daaaaaa Cristianowi szansę no ! :D
OdpowiedzUsuńjak zwykle, genialnie :*
A widzisz. ;D. Wiesz dobrze jak ja piszę, haha. ;D
Usuń;-***
no to widzę, że akcja powoli zaczyna się rozkręcać:) ciekawi mnie jak to wszystko się potoczy:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
Takimi malutkimi kroczkami się rozkręca. ;)
UsuńRównież pozdrawiam! ;)