środa, 6 lutego 2013

Rozdział 6.






Spojrzałam pytająco na włoskiego siatkarza, a ten tylko wzruszył ramionami i zaśmiał się. Podszedł do tego, który zakłócił nam nasze milczenie, zapewne swojego dobrego znajomego. Przywitali się, po czym podeszli do mnie.
-Poznajcie się. – wyszczerzył się i podrapał się nerwowo po karku.
-Ivan Zaytsev jestem. – uniósł prawy kącik ust ku górze i wysunął w moim kierunku rękę. – Miło mi.
-Gabriela, Gabriela Moore. – uścisnęłam niepewnie jego dłoń. – Mnie również miło.
-Cris, no nie wiedziałem, że tak szybko się zaaklimatyzujesz tutaj. – poruszał zabawnie brwiami.
-To nie jest moja dziewczyna. – delikatnie się skrzywił. – Tylko znajoma.
-Tak, tak. Jasne. – Ivan zaśmiał się.
-Co Ty właściwie tutaj robisz ? – zmierzył kolegę wzrokiem i stanął obok mnie.
-Kontuzja. – skrzywił się. – I wysłali mnie do jakiegoś lekarza tutaj.
-No cóż, widać nawet we Włoszech nie mają tak genialnych lekarzy jak tutaj. – zaśmiałam się i ruszyłam w stronę wejścia do hali. – Cristian, idziesz czy chcesz się spóźnić?
Momentalnie pożegnał się z reprezentacyjnym kolegom i nim się obejrzałam dotrzymywał mi już kroku. Nie zadawał pytań, było to nie potrzebne, bynajmniej według mnie.
-Przepraszam za niego.. – głośno westchnął.
-Nie ma sprawy. – uniosłam kciuk ku górze i zaśmiałam się. – To ja powinnam przeprosić za ten tekst o lekarzu.
-Proszę Cię, należało mu się. – spojrzał na mnie z wyraźnym uśmiechem na twarzy. – A poza tym u nas nie ma tak genialnych lekarzy.
-No przestań. – dźgnęłam go palcem w żebra. – Na pewno są lepsi.
-Na pewno nie. – wytknąl w moim kierunku język.
-Masz zamiar się ze mną kłócić ? – podparłam się rękoma o boki.
-Tak. – uniósł jedną brew ku górze.
-Czyli chcesz opuścić dzisiejszy trening ? – wskazałam na wychodzących z szatni przebranych już siatkarzy.
-Osz kurwa, trening. – uderzył się w czoło i ruszył w kierunku szatni.
-Widzę, że przekleństw szybko się uczą. – zaśmiałam się sama do siebie i usiadłam na ławeczce przy szatni.
Jak na faceta, który musi przebrać się jedynie na trening, siedział bardzo długo w tej szatni. Ale co tam, przecież to baby siedzą, dajmy na to w łazience, godzinami i nie wiedzą kiedy mają wyjść. Mhm, jasne. To są tylko zwykłe stereotypy i nic więcej, tyle, koniec kropka, proste. Kiedy wyszedł z szatni szybko chwycił mnie za dłoń i biegiem ruszył w kierunku Sali. Nie potrafiłam wytrzymać ze śmiechu, ale cóż, taka już moja natura. Zaprowadził mnie do plastikowych krzesełek, uśmiechnął się i odszedł. Kiedy stanął na płycie boiska jeszcze raz na mnie spojrzał i puścił mu oczko, a na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Trener przywołał wszystkich do siebie, przekazał im zapewne jakąś informację, a po chwili rozpoczęli trening. Spojrzał na mnie, uśmiechnął się i zawołał mnie do siebie. Trochę czasu minęło zanim zeszłam z końca sali do niego ale co chcecie, nie chciałam się narażać trenerowi. A może tak po prostu nie chciałam, aby Savani miał przeze jakieś kłopoty ?
-Co tutaj robisz? Trening jest zamknięty dla dziennikarzy. – zrobił poważną minę i zmierzył mnie wzrokiem. – Nie wyglądasz na dziennikarkę.
-Bo nie jestem. – wzruszyłam ramionami. – Pewien osobnik chce mi udowodnić, że nie jest wielkim gwiazdorem i poprosił mnie, żebym przyszła na trening. – powiedziałam na jednym tchu. – Ale jeżeli to jakiś kłopot to mogę wyjść.
-Nie, nie. – trener ukazał rządek swoich białych zębów. – Ale wolisz siedzieć tam sama w tyle niż dotrzymać mi tutaj towarzystwa?
-No w sumie czemu nie. – zaśmiałam się i usiadłam obok pana Andrzeja.
Zadawał mi mnóstwo pytań chcąc wyciągnąć ode mnie o kogo mi chodziło. W końcu uległam i powiedziałam mu, że to Savani. Zdziwił się, ale uśmiechnął się. Powiedział mi co nieco o tym osobniku i z jego opowiadań wywnioskowałam, że nie jest wcale taką złą i rozkapryszoną gwiazdką. Ale cóż, nie poznałam się na tym sama dlatego wolę to sprawdzić. Zawsze lepiej dowiedzieć się samemu i przeżyć to na swojej skórze. Po długiej rozmowie trener musiał powrócić do swojego zajęcia. A co najważniejsze musiał rozdzielić Igłę, Paula i Savaniego. Inaczej nie poprowadziłby normalnego treningu, ale cóż. Uważnie się przyglądałam temu ostatniemu. Na treningu nie zachowywał się jak jakaś rozkapryszona gwiazda, wręcz przeciwnie. Ale nawet mimo tego nie potrafiłam mu jak na razie zaufać. Zapewne dlatego, że za krótko go znałam i musiałam poznać lepiej, proste. Moje rozmyślanie przerwał mi podchodzący do mnie Włoch. Wtedy dopiero dotarło do mnie to, że ich trening właśnie dobiegł końca. Przeszłam wraz z nim pod szatnię i usiadłam przy drzwiach na plastikowym krzesełku. Tym razem czekałam jeszcze dłużej. Nie miałam zamiaru siedzieć jak idiotka na korytarzu. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi do szatni siatkarzy. Nie przejmowałam się tym, że oni stoją owinięci w sam ręcznik od pasa w dół, bo przecież to normalne, mhm.
-Savani! – krzyknęłam, a ten wynurzył się owinięty ręcznikiem. – Długo mam jeszcze czekać? Spieszę się.
-Daj mi dwie minutki. – pokazał na palcach i zabrał swoje ciuchy.
-Nie przeszkadzajcie sobie. – wyszczerzyłam się i opuściłam szatnię.
No proszę, czyli potrafią siedzieć cicho i spokojnie, nie drzeć się jak idioci na cały Rzeszów. Więc potrafią być normalni. Brawo, jasne. Dosłownie po dwóch minutach Crisitan opuścił szatnię i podszedł do mnie. Razem z nim wyszłam z budynku, po czym podeszliśmy do jego samochodu. Wsiedliśmy i odjechaliśmy. Droga minęła w milczeniu, ale to normalna rzecz jak dla nas. Kiedy tylko zatrzymał samochód rzuciłam krótkie „cześć” i wysiadłam kierując się do akademika. Weszłam do swojego pokoju i zaszyłam się w pokoju. Wzięłam od Leny notatki i zaczęłam je przepisywać. Zapewne ona była umówiona z Piotrkiem, dlatego jej nie było, ale przecież to jej życie. Kiedy skończyłam pisać te głupie notatki przeszłam do kuchni, gdzie zrobiłam sobie kilka kanapek i wraz ze szklanką soku pomarańczowego usiadłam w salonie przed TV. Moją błogą chwilę spokoju przerwał dzwonek do drzwi. Westchnęłam tylko, podniosłam swoje szanowne cztery litery i ruszyłam w kierunku drzwi.




4 komentarze:

  1. hah widze, ze dzisiaj w kazdym twoim opowiadaniu kogos niesie na koniec :D

    OdpowiedzUsuń
  2. no można zauważyć gołym okiem, że Gabi powoli przekonuje się do siatkarza:)))
    znając życie to pewnie On będzie stał za drzwiami;p
    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, nigdy nic nie wiadomo. ;d
      Również pozdrawiam! ;)

      Usuń