Spojrzałam na osobnika podchodzącego
do mnie i do Piotrka. Nie miałam ochoty go widzieć, ani słuchać. Po prostu
spojrzałam na Milenę, kiwnęłam niedowierzająco głową i wyminęłam ich obydwu, bo
akurat zdążył do nas dość Savani. Przyspieszyłam kroku, aby nie dogonili mnie.
Miałam gdzieś ich głupie świętowanie. W ogóle co ja miałam do tego?! Chyba
śnili jakbym gdzieś z nimi poszła i do tego piła czy coś w tym stylu. Nie ich
doczekanie. W akademiku byłam szybciej niż zwykle. Weszłam do pokoju i
zrzuciłam z siebie tylko płaszcz, a torebkę odłożyłam na swoje łóżko. Wyszłam z
pokoju i usiadłam na parapecie przy oknie na naszym piętrze. Spojrzałam w
niego. Już dość szybko robiło się ciemno, ale nie przeszkadzało mi to. W końcu
ciemność sprzyjała samotności, prawda? Przyglądałam się ciemnemu, zachmurzonemu
niebu. Pogoda odpowiadała mojemu stanowi. Cóż, każdy ma w czymś szczęście i
pecha. Widocznie ja mam pecha w miłości, a szczęście w nauce i niech już tak
pozostanie. Dla dobra. Czyjego? Mojego i Jego. Nie zasługuje na to, by.. Może
nie na to by mnie mieć, ale na to, żeby cierpieć. Tak, zdecydowanie nie
zasługuje na cierpienie, które zapewne otrzymywałby każdego dnia ze zdwojoną
siłą od mojej osoby. Cóż, taka już jestem.
-Tutaj jesteś. – z rozmyśleń wyrwał
mnie głos mężczyzny.
-Czego chcesz? – warknęłam w jego
stronę.
-Dlaczego nie chciałaś iść z nami? –
stanął blisko mnie, zdecydowanie za blisko. Czułam jego przyspieszony oddech na
swoim ciele.
-Bo po co? – zeskoczyłam z parapetu i
ruszyłam w kierunku pokoju. – Przepraszam, ale muszę iść się pouczyć.
Ponownie go wyminęłam, z takim samym
impetem jak to zrobiłam wcześniej, jednak tym razem nie spodziewałam się jego
reakcji. Natychmiast chwycił mój nadgarstek, obrócił w swoją stronę i
przyciągnął do siebie, po czym mocno chwycił mnie w pasie i wpatrywał się w
moje oczy.
-Puść mnie. – wysyczałam przez
zaciśnięte zęby.
-Dlaczego jesteś taka, tak no..
-Jaka? – przerwałam mu w połowie
zdania. – Taka niedostępna? – pokiwał tylko twierdząco głową. – Już Ci to
tłumaczyłam. Jeden raz nie wystarczył, mam Ci to powtórzyć ?! – poczułam jak do
moich oczu napływają łzy, które mimowolnie zaczęły wylewać się po moich
policzkach tworząc na nich malutki strumyk. – Nie, nie jestem niedostępna. Po
prostu nie mam serca, rozumiesz?
-Każdy ma serce. – szepnął nie
odwracając wzroku od moich oczu.
-Ale ja nie mam, rozumiesz?! –
krzyknęłam niemalże na cały akademik. – Moje serce odeszło wraz z miłością
mojego życia, rozumiesz?
-Nie płacz. – otarł moje mokre od łez
policzka.
-Daj mi spokój. – odepchnęłam go od
siebie i ruszyłam w stronę pokoju.
-Gabi! – krzyknął i pobiegł za mną.
Cholera, dlaczego on musi być sportowcem i dlaczego musi szybko biegać?! Nie
zdążyłam nawet otworzyć drzwi wejściowych, a znów poczułam na swoich biodrach
jego dotyk, który przyprawiał moje ciało o przyjemny dreszcz.
-Zrozum, ja nie mogę Cię pokochać,
nie mogę. – szepnęłam uderzając dłońmi zaciśniętymi w pięści o jego klatkę
piersiową.
-Gabi! – krzyknął jeszcze głośniej
niż wcześniej i chwycił mnie za nadgarstki, delikatnie mną potrząsając.
-Daj mi spokój, zostaw mnie! –
również krzyknęłam, przecież nie pozwolę jakiemuś frajerowi na mnie krzyczeć,
prawda?! – Odpuść sobie, proszę Cię.
-Nie odpuszczę, za bardzo mi na Tobie
zależy. – szepnął i mocno mnie objął swoimi ramionami.
Nie protestowałam. Po prostu wtuliłam
się w jego mocne ramiona. Może tego po prostu potrzebowałam? Tej bliskości i
wsparcia? A może zarazem bałam się odrzucenia, które spowodowałoby, że
zamknęłabym się w sobie i odizolowała od innych? Tak, zapewne to była ta druga
wersja. Łzy spływały strumyczkiem po moich policzkach, a z nich opadały na
koszulkę Savaniego, w która po kilku sekundach wsiąkały, co sprawiało, że robi
się ona mokra.
-Nie pozwolę Cię skrzywdzić. –
szepnął jeszcze mocniej mnie przytulając, po czym pocałował mnie we włosy.
-To wszystko jest tak trudne. –
wyszeptałam połykając pojedyncze słone krople. – Dlaczego to życie jest tak
trudne i skomplikowane? Dlaczego los zabiera ważnych dla nas ludzi?
-Zabiera ważnych. – przerwał i
delikatnie chwycił mój podbródek, po czym uniósł moją głowę w górę sprawiając,
że mój wzrok utkwił na w jego tęczówkach. – Ale czasem stara się tę osobę
zastąpić kimś innym. Może kimś podobnym do tej straconej, a może całkiem inną,
aby nie przypominała o tamtej?
-Może masz i rację. – westchnęłam delikatnie
się uśmiechając. – Ale zapomnieć jest trudno.
-Czy ktoś karze Ci zapominać? –
niepewnie się uśmiechnął, ale nie puszczał mojego podbródka. – Ja nie karzę Ci
zapominać. – ułożył swoją dłoń po lewej stronę swojej klatki piersiowej i
ponownie spojrzał w moje oczy. – Tego co jest w sercu nie zapomnisz i nie wymażesz
z pamięci. Tam wszystko będzie trwało, dopóki dopóty będziesz chciała o tym
pamiętać.
Zabrał swoją dłoń ode mnie, a ja poczułam
się tak dziwnie nieswojo. Może po tym jak przestał mnie dotykać? A może po
prostu ulżyło mi, kiedy zabrał swoją dłoń? Nie byłam tego pewna, ale nadal nie
odrywałam od niego swojego wzroku. Delikatnie uniósł prawy kącik ust ku górze,
chwycił moją dłoń, oddalił się ode mnie i jak gdyby nigdy nic odszedł,
uwalniając przy tym moją dłoń ze swojego uścisku. Czułam jak łzy ponownie
wypływają z moich oczu spływając przy tym po moich policzkach, po czy spadały
na podłogę akademickiego korytarza. Panowała taka cisza, że każde opadnięcie
słonej kropli dało się usłyszeć. Dopiero wtedy do mnie dotarło to, że on musi
wiedzieć dlaczego tak się zachowuję, że musi wiedzieć o tym co się stało za
granicą. Ale co mi z tego? Przecież i tak prędzej czy później by się
dowiedział. Wolałam prędzej, więc zapewne Milena go uświadomiła. Z jednej
strony to i lepiej, ale z drugiej wolałabym sama mu to powiedzieć i mieć
chociażby tę głupią satysfakcję z tego, że usłyszał to z moich ust. Ale cóż,
bywa i tak, prawda? Stałam na korytarzu jak wmurowana w podłogę. Ale to całe
wydarzenie z Cristianem sprawiło, że nie potrafiłam się ruszyć, nie potrafiłam
zrobić chociażby kroku, czy nawet dwóch, aby wejść do akademickiego lokum. W
głowie przeszły mi różne scenariusze w tamtym momencie, ale nie liczyłam na to,
że tak po prostu sobie odejdzie, odwróci się i pójdzie. Może i w głębi serca
pragnęłam, aby został, przytulił mnie i chociażby pocałował? Tak, z jednej
strony tego chciałam, ale z drugiej nie chciałam okazać przy nim słabości. Okazywanie
słabości po prostu nie było w moim typie. W końcu zawsze byłam silną i pewną
siebie osobą, a tego zmienić nie chciałam. Kiedy wreszcie się otrząsnęłam z
tego wszystkiego co mnie spotkało weszłam do swojego lokum i od razu udałam się
do łazienki, gdzie w mgnieniu oka weszłam pod prysznic, a wyszłam spod niego po
kilku minutach. Zmęczenie po prostu dało się we znaki. Ubrałam na siebie
krótkie szorty, mogę nawet powiedzieć, że bardzo krótkie i na górę założyłam
luźną bluzkę na ramiączkach. W takich rzeczach czułam się najwygodniej, a do
tego zamknięta w czterech ścianach, to odpowiadało mi w ostatnich dniach
najbardziej. Kiedy tylko wygodnie się rozsiadłam na salonowym fotelu z laptopem
na kolanach rozległo się pukanie do drzwi. Jako, że moja współlokatorka jeszcze
nie wróciłam, musiałam to ja podnieść swoje szanowne cztery litery i
pofatygować się je otworzyć.
____________________________________________
Krótki, ale mam nadzieję, że przyzwyczailiście się już do takich długości. ;)
Teraz będę zapewne rzadziej dodawała, bo wróciłam do szkoły i mam trochę dużo nauki, ale postaram się w miarę regularnie tutaj dodawać, jak i na pozostałe moje blogi. ;). Liczę na wyrozumiałość! ;)
Pozdrawiam serdecznie. ;-*
No niech ona daaaaaa mu szansę :<<< założę się ,że to właśnie Cris się dobija do drzwi :D
OdpowiedzUsuńgenialnie :*
No nie wiem, nie wiem. ;d
Usuńto mnie zaskoczyłaś, że nie poszła z Nimi. Powiem szczerze, że zachowanie siatkarza jak najbardziej mi się spodobało. Może ten incydent coś zmieni między Nimi:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
Staram się zaskakiwać. ;D.
UsuńRównież pozdrawiam! ;-*