poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 8.






Spojrzałam na osobnika podchodzącego do mnie i do Piotrka. Nie miałam ochoty go widzieć, ani słuchać. Po prostu spojrzałam na Milenę, kiwnęłam niedowierzająco głową i wyminęłam ich obydwu, bo akurat zdążył do nas dość Savani. Przyspieszyłam kroku, aby nie dogonili mnie. Miałam gdzieś ich głupie świętowanie. W ogóle co ja miałam do tego?! Chyba śnili jakbym gdzieś z nimi poszła i do tego piła czy coś w tym stylu. Nie ich doczekanie. W akademiku byłam szybciej niż zwykle. Weszłam do pokoju i zrzuciłam z siebie tylko płaszcz, a torebkę odłożyłam na swoje łóżko. Wyszłam z pokoju i usiadłam na parapecie przy oknie na naszym piętrze. Spojrzałam w niego. Już dość szybko robiło się ciemno, ale nie przeszkadzało mi to. W końcu ciemność sprzyjała samotności, prawda? Przyglądałam się ciemnemu, zachmurzonemu niebu. Pogoda odpowiadała mojemu stanowi. Cóż, każdy ma w czymś szczęście i pecha. Widocznie ja mam pecha w miłości, a szczęście w nauce i niech już tak pozostanie. Dla dobra. Czyjego? Mojego i Jego. Nie zasługuje na to, by.. Może nie na to by mnie mieć, ale na to, żeby cierpieć. Tak, zdecydowanie nie zasługuje na cierpienie, które zapewne otrzymywałby każdego dnia ze zdwojoną siłą od mojej osoby. Cóż, taka już jestem.
-Tutaj jesteś. – z rozmyśleń wyrwał mnie głos mężczyzny.
-Czego chcesz? – warknęłam w jego stronę.
-Dlaczego nie chciałaś iść z nami? – stanął blisko mnie, zdecydowanie za blisko. Czułam jego przyspieszony oddech na swoim ciele.
-Bo po co? – zeskoczyłam z parapetu i ruszyłam w kierunku pokoju. – Przepraszam, ale muszę iść się pouczyć.
Ponownie go wyminęłam, z takim samym impetem jak to zrobiłam wcześniej, jednak tym razem nie spodziewałam się jego reakcji. Natychmiast chwycił mój nadgarstek, obrócił w swoją stronę i przyciągnął do siebie, po czym mocno chwycił mnie w pasie i wpatrywał się w moje oczy.
-Puść mnie. – wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
-Dlaczego jesteś taka, tak no..
-Jaka? – przerwałam mu w połowie zdania. – Taka niedostępna? – pokiwał tylko twierdząco głową. – Już Ci to tłumaczyłam. Jeden raz nie wystarczył, mam Ci to powtórzyć ?! – poczułam jak do moich oczu napływają łzy, które mimowolnie zaczęły wylewać się po moich policzkach tworząc na nich malutki strumyk. – Nie, nie jestem niedostępna. Po prostu nie mam serca, rozumiesz?
-Każdy ma serce. – szepnął nie odwracając wzroku od moich oczu.
-Ale ja nie mam, rozumiesz?! – krzyknęłam niemalże na cały akademik. – Moje serce odeszło wraz z miłością mojego życia, rozumiesz?
-Nie płacz. – otarł moje mokre od łez policzka.
-Daj mi spokój. – odepchnęłam go od siebie i ruszyłam w stronę pokoju.
-Gabi! – krzyknął i pobiegł za mną. Cholera, dlaczego on musi być sportowcem i dlaczego musi szybko biegać?! Nie zdążyłam nawet otworzyć drzwi wejściowych, a znów poczułam na swoich biodrach jego dotyk, który przyprawiał moje ciało o przyjemny dreszcz.
-Zrozum, ja nie mogę Cię pokochać, nie mogę. – szepnęłam uderzając dłońmi zaciśniętymi w pięści o jego klatkę piersiową.
-Gabi! – krzyknął jeszcze głośniej niż wcześniej i chwycił mnie za nadgarstki, delikatnie mną potrząsając.
-Daj mi spokój, zostaw mnie! – również krzyknęłam, przecież nie pozwolę jakiemuś frajerowi na mnie krzyczeć, prawda?! – Odpuść sobie, proszę Cię.
-Nie odpuszczę, za bardzo mi na Tobie zależy. – szepnął i mocno mnie objął swoimi ramionami.
Nie protestowałam. Po prostu wtuliłam się w jego mocne ramiona. Może tego po prostu potrzebowałam? Tej bliskości i wsparcia? A może zarazem bałam się odrzucenia, które spowodowałoby, że zamknęłabym się w sobie i odizolowała od innych? Tak, zapewne to była ta druga wersja. Łzy spływały strumyczkiem po moich policzkach, a z nich opadały na koszulkę Savaniego, w która po kilku sekundach wsiąkały, co sprawiało, że robi się ona mokra.
-Nie pozwolę Cię skrzywdzić. – szepnął jeszcze mocniej mnie przytulając, po czym pocałował mnie we włosy.
-To wszystko jest tak trudne. – wyszeptałam połykając pojedyncze słone krople. – Dlaczego to życie jest tak trudne i skomplikowane? Dlaczego los zabiera ważnych dla nas ludzi?
-Zabiera ważnych. – przerwał i delikatnie chwycił mój podbródek, po czym uniósł moją głowę w górę sprawiając, że mój wzrok utkwił na w jego tęczówkach. – Ale czasem stara się tę osobę zastąpić kimś innym. Może kimś podobnym do tej straconej, a może całkiem inną, aby nie przypominała o tamtej?
-Może masz i rację. – westchnęłam delikatnie się uśmiechając. – Ale zapomnieć jest trudno.
-Czy ktoś karze Ci zapominać? – niepewnie się uśmiechnął, ale nie puszczał mojego podbródka. – Ja nie karzę Ci zapominać. – ułożył swoją dłoń po lewej stronę swojej klatki piersiowej i ponownie spojrzał w moje oczy. – Tego co jest w sercu nie zapomnisz i nie wymażesz z pamięci. Tam wszystko będzie trwało, dopóki dopóty będziesz chciała o tym pamiętać.
Zabrał swoją dłoń ode mnie, a ja poczułam się tak dziwnie nieswojo. Może po tym jak przestał mnie dotykać? A może po prostu ulżyło mi, kiedy zabrał swoją dłoń? Nie byłam tego pewna, ale nadal nie odrywałam od niego swojego wzroku. Delikatnie uniósł prawy kącik ust ku górze, chwycił moją dłoń, oddalił się ode mnie i jak gdyby nigdy nic odszedł, uwalniając przy tym moją dłoń ze swojego uścisku. Czułam jak łzy ponownie wypływają z moich oczu spływając przy tym po moich policzkach, po czy spadały na podłogę akademickiego korytarza. Panowała taka cisza, że każde opadnięcie słonej kropli dało się usłyszeć. Dopiero wtedy do mnie dotarło to, że on musi wiedzieć dlaczego tak się zachowuję, że musi wiedzieć o tym co się stało za granicą. Ale co mi z tego? Przecież i tak prędzej czy później by się dowiedział. Wolałam prędzej, więc zapewne Milena go uświadomiła. Z jednej strony to i lepiej, ale z drugiej wolałabym sama mu to powiedzieć i mieć chociażby tę głupią satysfakcję z tego, że usłyszał to z moich ust. Ale cóż, bywa i tak, prawda? Stałam na korytarzu jak wmurowana w podłogę. Ale to całe wydarzenie z Cristianem sprawiło, że nie potrafiłam się ruszyć, nie potrafiłam zrobić chociażby kroku, czy nawet dwóch, aby wejść do akademickiego lokum. W głowie przeszły mi różne scenariusze w tamtym momencie, ale nie liczyłam na to, że tak po prostu sobie odejdzie, odwróci się i pójdzie. Może i w głębi serca pragnęłam, aby został, przytulił mnie i chociażby pocałował? Tak, z jednej strony tego chciałam, ale z drugiej nie chciałam okazać przy nim słabości. Okazywanie słabości po prostu nie było w moim typie. W końcu zawsze byłam silną i pewną siebie osobą, a tego zmienić nie chciałam. Kiedy wreszcie się otrząsnęłam z tego wszystkiego co mnie spotkało weszłam do swojego lokum i od razu udałam się do łazienki, gdzie w mgnieniu oka weszłam pod prysznic, a wyszłam spod niego po kilku minutach. Zmęczenie po prostu dało się we znaki. Ubrałam na siebie krótkie szorty, mogę nawet powiedzieć, że bardzo krótkie i na górę założyłam luźną bluzkę na ramiączkach. W takich rzeczach czułam się najwygodniej, a do tego zamknięta w czterech ścianach, to odpowiadało mi w ostatnich dniach najbardziej. Kiedy tylko wygodnie się rozsiadłam na salonowym fotelu z laptopem na kolanach rozległo się pukanie do drzwi. Jako, że moja współlokatorka jeszcze nie wróciłam, musiałam to ja podnieść swoje szanowne cztery litery i pofatygować się je otworzyć.





____________________________________________
Krótki, ale mam nadzieję, że przyzwyczailiście się już do takich długości. ;)
Teraz będę zapewne rzadziej dodawała, bo wróciłam do szkoły i mam trochę dużo nauki, ale postaram się w miarę regularnie tutaj dodawać, jak i na pozostałe moje blogi. ;). Liczę na wyrozumiałość! ;)
Pozdrawiam serdecznie. ;-*



4 komentarze:

  1. No niech ona daaaaaa mu szansę :<<< założę się ,że to właśnie Cris się dobija do drzwi :D


    genialnie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. to mnie zaskoczyłaś, że nie poszła z Nimi. Powiem szczerze, że zachowanie siatkarza jak najbardziej mi się spodobało. Może ten incydent coś zmieni między Nimi:)
    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się zaskakiwać. ;D.
      Również pozdrawiam! ;-*

      Usuń