piątek, 8 marca 2013

Rozdział 14.






-Paweł?! – niemalże krzyknęłam, a ten od razu mnie przytulił. – Jak dawno Cię nie widziałam.
-No cóż, podbijam świat. – zaśmiał się i uważnie mi się przyjrzał. – Ale Ty nadal piękna.
-Nie przesadzaj. – czułam jak na moją twarz wkrada się rumieniec.
-A to.. – spojrzał na córkę Savaniego. – Twoja?
-Nie, znajomego. – delikatnie się uśmiechnęłam i wzięłam Giulię na ręce. – Obiecałam jej, że wezmę ją na ciastko i tak właśnie sobie zmierzamy. Jeżeli chcesz to możesz iść z nami.
-A wiesz, że chętnie. – uśmiechnął się i już po chwili całą trójką zmierzaliśmy w stronę kawiarni. – Nadal nie odpowiedziałaś mi, co tutaj robisz.
-Studiuję. – wzruszyłam ramionami. – A Ty?
-Ja jak to ja. – westchnął. – Wróciłem z wymiany z Hiszpanii i od stycznia wpadam na uczelnię do Rzeszowa.
-O proszę, to mówisz, że będziemy się częściej widywać ?
-No chyba tak. – zaśmiał się i otworzył nam drzwi wejściowe do kawiarni. – Masz mieszkanie tutaj?
-Niee, mieszkam w akademiku. – posadziłam małą na krzesełku, a sama usiadłam na drugim.
-Jeżeli będziesz chciała to możesz wprowadzić się do mnie, rodzice kupili mi mieszkanko dwupokojowe. – zaśmiał się. – Wiesz, jak to oni powiedzieli, nie chcieli abym się włóczył po jakiś używanych pokojach.
-O proszę, widzę, że rodzice dbają o Ciebie.
-A jak. – poruszał znacząco brwiami.
Dłużej nie zwlekaliśmy i nie ciągnęliśmy rozmowy, lecz zamówiliśmy po kawałku ciasta. Giulia zamówiła swoje ulubione tiramisu, ja poprosiłam o kawałek karpatki, a Paweł poprosił o kawałek szarlotki.
-Coś do picia? – Kosiński spojrzał na mnie i na Giulię.
-Ja poproszę czekoladę! – klasnęła w dłonie i szeroko się uśmiechnęła.
-Gabi?
-Latte Machiato.
Zamówił dla nas ciepłe napoje, a sam wziął sobie zwykłą, czarną kawę. Po kilku minutach otrzymaliśmy zamówienie i w spokoju konsumowaliśmy swoje kawałki ciast. Co jak co, ale kawiarnia była bardzo przyjemna. Kiedy zjedliśmy zaczęliśmy się zbierać do wyjścia.
-Ile płacę ? – spojrzałam na zbliżającą się kelnerkę.
-Daj spokój, ja tutaj czynię honory. – mrugnął okiem i spojrzał na rachunek, po czym dał kelnerce odliczoną kwotę pieniędzy. – Kiedyś się odwdzięczysz.
-Jasne. – zaśmiałam się i razem wyszliśmy z kawiarni kierując się w stronę mieszkania Cristiana.
-My będziemy się zbierać. – chwyciłam brązowooką dziewczynkę za rączkę.
-Przejdę się z wami i tak nie mam nic lepszego do roboty.
Nie protestowałam. Cała droga minęła nam w dość dobrych nastrojach. Paweł opowiadał o tym jak było w Hiszpanii i do tego stwierdził, że w Polsce są o wiele piękniejsze kobiety. Pytał się mnie jak było w Anglii, na co ja mu odpowiadałam krótkimi zwrotami, aby jak najszybciej go zbyć. W miarę mi się to udawało. Jego pytania były naprawdę trudne, bo pytał o chłopaka i o to, czy znalazłam już swoją miłość życia. Na moje szczęście droga do mieszkania Włocha się zakończyła i przy jego ostatnim pytaniu, nie musiałam odpowiadać. Mała w oddali zobaczyła swojego ojca wracającego z treningu i aż podskoczyła ze szczęścia.
-Tatuuuuusiu! – od razu wskoczyła mu w ramiona kiedy tylko podszedł do nas.
-Gdzie byłaś? – pocałował ją w czoło.
-Gabrysia i Paweł zabrali mnie na ciastko. – klasnęła w dłonie i pocałowała go w policzek. Byli tacy szczęśliwi razem.
-Dziękuję. – podszedł do mnie i musnął mój policzek.
-Daruj sobie. – mruknęłam. – Zrobiłam to dla niej, bo obiecałam. Muszę iść.
Dziewczynka od razu zeskoczyła na chodnikowe płyty i przytuliła się do moich kolan, a ja podniosłam ją. Od razu objęła swoimi drobnymi rączkami moją szyję, po czym cmoknęła mnie w policzek. Pożegnałam się z nią i razem z Pawłem ruszyłam w drogę powrotną.
-Nie odpowiedziałaś mi. – westchnął wracając do tematu. – Jak tam z tą drugą połówką?
-Nie ma. – ucięłam krótko czując, jak do moich oczu napływają łzy.
-Coś nie tak? – chwycił moje ramię i obrócił mnie w swoją stronę.
-Nie. – wysiliłam się na uśmiech. – Zapraszam Cię na kawę, co Ty na to?
-Muszę Ci odmówić, bo mam spotkanie, przepraszam.
-Nie no, nie ma sprawy. – cmoknęłam jego policzek. – Mam nadzieję, że do zobaczenia.
-Jasne. – przytulił mnie, po czym odszedł.
A ja? Znów zostałam sama. Weszłam do akademika i od razu skierowałam się do swojego mieszkania. Odłożyłam kurtkę i zabierając z kuchni jogurt, płatki i miseczkę usiadłam przed telewizorem. Oczywiście nie było nic ciekawego, więc co tu dużo mówić oglądałam jakieś głupoty. Z oglądania jakże cudownego programu „Dom nie do poznania” wyrwało mnie pukanie do drzwi. Odstawiłam swój bardzo pożywny „obiad” na stolik i ruszyłam w kierunku drzwi.
-Ubieraj się, idziemy do kina. – powiedział od razu na wstępie.
-Nie wiem jak jest we Włoszech, ale u nas w Polsce w pierwszy dzień świąt kino jest zamknięte. – jęknęłam i ponownie udałam się do salonu, gdzie usiadłam na kanapie.
-Widzę, że świetnie się odżywiasz. – stanął za mną i zaczął mówić co to ja nie robię.
-Savani! – krzyknęłam i odłożyłam miskę na stolik.
-No co? – wzruszył ramionami i głupio się wyszczerzył. – Chodź, zabieram Cię na obiad.
-Nigdzie z Tobą nie idę.
-Proszę Cię, Julka się ucieszy. – spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Cristian, daj spokój. – westchnęłam i ponownie wzięłam do ręki miskę z płatkami i ponownie zaczęłam się nimi zajadać.
-Gabi, no nie daj się prosić.
-Jejku, a czy dasz mi spokój, jeżeli się zgodzę? – odwróciłam głowę w jego stronę, a ten kiwnął twierdząco głową i szeroko się uśmiechnął. – Tylko się przebiorę.
Weszłam do pokoju, uprzednio odkładając miskę na stolik i wyjęłam z szafy jakieś rzeczy, po czym weszłam do łazienki. W szybkim tempie się przebrałam, po czym poprawiłam makijaż i włosy spięłam w wysokiego kucyka. Na koniec ciało spryskałam perfumom i wyszłam kierując się do salonu.
-Pięknie wyglądasz. – szarmancko się uśmiechnął.
-Daruj sobie, Savani. – mruknęłam pod nosem i skierowałam się ku wyjściu.
Razem z Włochem wyszłam z mieszkania, a później z akademika. Przy samochodzie otworzył mi drzwi, a kiedy wsiadłam zamknął je, po czym okrążył samochód, zajął miejsce kierowcy i po chwili odjechaliśmy. Żadne z nas nie odważyło się odezwać ani słowem.
-Ty tutaj nie mieszkasz. – spojrzałam na niego z wyrzutem, kiedy zobaczyłam, że zatrzymał się pod zupełnie innym miejscem.
-A to źle, czy dobrze? – podrapał się nerwowo po karku.
-Domyśl się. – założyłam ręce na klatce piersiowej i spojrzałam przed siebie.
-Dlaczego tak mnie traktujesz?




_____________________________________________________
Mamy czternastkę! ;D. Nie powiem, bo nie przyszło mi z łatwością napisanie tego rozdziału, ale wysiliłam swoje szare komórki i jest! ;). Mam nadzieję, że się podoba. ;>
No i wszystkim swoim czytelniczkom najlepsze życzenia z okazji Dnia Kobiet! ;D 
Pozdrawiam, inaccessiblegirl. ;) 



2 komentarze:

  1. A ta dalej idzie w zaparte i go trzyma na trylionowym dystansie no. Mam nadzieję ,że z czasem się do niego przekona, przecież on się tak staaaaara c:

    OdpowiedzUsuń