-Paweł?! – niemalże krzyknęłam, a ten
od razu mnie przytulił. – Jak dawno Cię nie widziałam.
-No cóż, podbijam świat. – zaśmiał się
i uważnie mi się przyjrzał. – Ale Ty nadal piękna.
-Nie przesadzaj. – czułam jak na moją
twarz wkrada się rumieniec.
-A to.. – spojrzał na córkę
Savaniego. – Twoja?
-Nie, znajomego. – delikatnie się
uśmiechnęłam i wzięłam Giulię na ręce. – Obiecałam jej, że wezmę ją na ciastko
i tak właśnie sobie zmierzamy. Jeżeli chcesz to możesz iść z nami.
-A wiesz, że chętnie. – uśmiechnął
się i już po chwili całą trójką zmierzaliśmy w stronę kawiarni. – Nadal nie
odpowiedziałaś mi, co tutaj robisz.
-Studiuję. – wzruszyłam ramionami. –
A Ty?
-Ja jak to ja. – westchnął. –
Wróciłem z wymiany z Hiszpanii i od stycznia wpadam na uczelnię do Rzeszowa.
-O proszę, to mówisz, że będziemy się
częściej widywać ?
-No chyba tak. – zaśmiał się i
otworzył nam drzwi wejściowe do kawiarni. – Masz mieszkanie tutaj?
-Niee, mieszkam w akademiku. –
posadziłam małą na krzesełku, a sama usiadłam na drugim.
-Jeżeli będziesz chciała to możesz
wprowadzić się do mnie, rodzice kupili mi mieszkanko dwupokojowe. – zaśmiał się.
– Wiesz, jak to oni powiedzieli, nie chcieli abym się włóczył po jakiś
używanych pokojach.
-O proszę, widzę, że rodzice dbają o
Ciebie.
-A jak. – poruszał znacząco brwiami.
Dłużej nie zwlekaliśmy i nie
ciągnęliśmy rozmowy, lecz zamówiliśmy po kawałku ciasta. Giulia zamówiła swoje
ulubione tiramisu, ja poprosiłam o kawałek karpatki, a Paweł poprosił o kawałek
szarlotki.
-Coś do picia? – Kosiński spojrzał na
mnie i na Giulię.
-Ja poproszę czekoladę! – klasnęła w
dłonie i szeroko się uśmiechnęła.
-Gabi?
-Latte Machiato.
Zamówił dla nas ciepłe napoje, a sam
wziął sobie zwykłą, czarną kawę. Po kilku minutach otrzymaliśmy zamówienie i w
spokoju konsumowaliśmy swoje kawałki ciast. Co jak co, ale kawiarnia była
bardzo przyjemna. Kiedy zjedliśmy zaczęliśmy się zbierać do wyjścia.
-Ile płacę ? – spojrzałam na
zbliżającą się kelnerkę.
-Daj spokój, ja tutaj czynię honory. –
mrugnął okiem i spojrzał na rachunek, po czym dał kelnerce odliczoną kwotę
pieniędzy. – Kiedyś się odwdzięczysz.
-Jasne. – zaśmiałam się i razem
wyszliśmy z kawiarni kierując się w stronę mieszkania Cristiana.
-My będziemy się zbierać. – chwyciłam
brązowooką dziewczynkę za rączkę.
-Przejdę się z wami i tak nie mam nic
lepszego do roboty.
Nie protestowałam. Cała droga minęła
nam w dość dobrych nastrojach. Paweł opowiadał o tym jak było w Hiszpanii i do
tego stwierdził, że w Polsce są o wiele piękniejsze kobiety. Pytał się mnie jak
było w Anglii, na co ja mu odpowiadałam krótkimi zwrotami, aby jak najszybciej
go zbyć. W miarę mi się to udawało. Jego pytania były naprawdę trudne, bo pytał
o chłopaka i o to, czy znalazłam już swoją miłość życia. Na moje szczęście
droga do mieszkania Włocha się zakończyła i przy jego ostatnim pytaniu, nie
musiałam odpowiadać. Mała w oddali zobaczyła swojego ojca wracającego z
treningu i aż podskoczyła ze szczęścia.
-Tatuuuuusiu! – od razu wskoczyła mu
w ramiona kiedy tylko podszedł do nas.
-Gdzie byłaś? – pocałował ją w czoło.
-Gabrysia i Paweł zabrali mnie na
ciastko. – klasnęła w dłonie i pocałowała go w policzek. Byli tacy szczęśliwi
razem.
-Dziękuję. – podszedł do mnie i
musnął mój policzek.
-Daruj sobie. – mruknęłam. – Zrobiłam
to dla niej, bo obiecałam. Muszę iść.
Dziewczynka od razu zeskoczyła na
chodnikowe płyty i przytuliła się do moich kolan, a ja podniosłam ją. Od razu
objęła swoimi drobnymi rączkami moją szyję, po czym cmoknęła mnie w policzek.
Pożegnałam się z nią i razem z Pawłem ruszyłam w drogę powrotną.
-Nie odpowiedziałaś mi. – westchnął wracając
do tematu. – Jak tam z tą drugą połówką?
-Nie ma. – ucięłam krótko czując, jak
do moich oczu napływają łzy.
-Coś nie tak? – chwycił moje ramię i
obrócił mnie w swoją stronę.
-Nie. – wysiliłam się na uśmiech. –
Zapraszam Cię na kawę, co Ty na to?
-Muszę Ci odmówić, bo mam spotkanie,
przepraszam.
-Nie no, nie ma sprawy. – cmoknęłam jego
policzek. – Mam nadzieję, że do zobaczenia.
-Jasne. – przytulił mnie, po czym
odszedł.
A ja? Znów zostałam sama. Weszłam do
akademika i od razu skierowałam się do swojego mieszkania. Odłożyłam kurtkę i
zabierając z kuchni jogurt, płatki i miseczkę usiadłam przed telewizorem.
Oczywiście nie było nic ciekawego, więc co tu dużo mówić oglądałam jakieś
głupoty. Z oglądania jakże cudownego programu „Dom nie do poznania” wyrwało
mnie pukanie do drzwi. Odstawiłam swój bardzo pożywny „obiad” na stolik i
ruszyłam w kierunku drzwi.
-Ubieraj się, idziemy do kina. – powiedział
od razu na wstępie.
-Nie wiem jak jest we Włoszech, ale u
nas w Polsce w pierwszy dzień świąt kino jest zamknięte. – jęknęłam i ponownie
udałam się do salonu, gdzie usiadłam na kanapie.
-Widzę, że świetnie się odżywiasz. –
stanął za mną i zaczął mówić co to ja nie robię.
-Savani! – krzyknęłam i odłożyłam
miskę na stolik.
-No co? – wzruszył ramionami i głupio
się wyszczerzył. – Chodź, zabieram Cię na obiad.
-Nigdzie z Tobą nie idę.
-Proszę Cię, Julka się ucieszy. –
spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Cristian, daj spokój. – westchnęłam i
ponownie wzięłam do ręki miskę z płatkami i ponownie zaczęłam się nimi zajadać.
-Gabi, no nie daj się prosić.
-Jejku, a czy dasz mi spokój, jeżeli
się zgodzę? – odwróciłam głowę w jego stronę, a ten kiwnął twierdząco głową i
szeroko się uśmiechnął. – Tylko się przebiorę.
Weszłam do pokoju, uprzednio
odkładając miskę na stolik i wyjęłam z szafy jakieś rzeczy, po czym weszłam do
łazienki. W szybkim tempie się przebrałam, po czym poprawiłam makijaż i włosy
spięłam w wysokiego kucyka. Na koniec ciało spryskałam perfumom i wyszłam
kierując się do salonu.
-Pięknie wyglądasz. – szarmancko się
uśmiechnął.
-Daruj sobie, Savani. – mruknęłam pod
nosem i skierowałam się ku wyjściu.
Razem z Włochem wyszłam z mieszkania,
a później z akademika. Przy samochodzie otworzył mi drzwi, a kiedy wsiadłam
zamknął je, po czym okrążył samochód, zajął miejsce kierowcy i po chwili
odjechaliśmy. Żadne z nas nie odważyło się odezwać ani słowem.
-Ty tutaj nie mieszkasz. – spojrzałam
na niego z wyrzutem, kiedy zobaczyłam, że zatrzymał się pod zupełnie innym
miejscem.
-A to źle, czy dobrze? – podrapał się
nerwowo po karku.
-Domyśl się. – założyłam ręce na
klatce piersiowej i spojrzałam przed siebie.
-Dlaczego tak mnie traktujesz?
_____________________________________________________
Mamy czternastkę! ;D. Nie powiem, bo nie przyszło mi z łatwością napisanie tego rozdziału, ale wysiliłam swoje szare komórki i jest! ;). Mam nadzieję, że się podoba. ;>
No i wszystkim swoim czytelniczkom najlepsze życzenia z okazji Dnia Kobiet! ;D
Pozdrawiam, inaccessiblegirl. ;)
A ta dalej idzie w zaparte i go trzyma na trylionowym dystansie no. Mam nadzieję ,że z czasem się do niego przekona, przecież on się tak staaaaara c:
OdpowiedzUsuńNie powiem, nie powiem. ;>
Usuń