-Traktuję Cię normalnie. – odparłam
po dłuższej chwili ciszy.
-Nie, nie traktujesz mnie normalnie. –
chwycił delikatnie za mój podbródek i przekręcił moją głowę w swoją stronę. –
Dlaczego traktujesz mnie tak dziwnie?
-Nie wiem co rozumiesz przez wyraz
dziwnie. – sztucznie się uśmiechnęłam i spojrzałam w jego oczy. Tak, popełniłam
błąd robiąc to, ale to było silniejsze ode mnie!
-Daj mi szansę. – przeniósł swoją
dłoń na mój policzek i spoglądając w moje oczy delikatnie go gładził. – Jedną,
jedyną szansę.
-Dlaczego jesteś tak cholernie
uparty?
-Bo dążę do tego, co jest dla mnie
ważne. – szarmancko się uśmiechnął.
-Aaaa, czyli traktujesz mnie jak
rzecz?
-Gabi, musisz łapać mnie za słówka? –
zaśmiał się i niebezpiecznie zbliżył swoją twarz do mojej.
-Dam Ci szansę, jeżeli udowodnisz mi,
że naprawdę mogę na Ciebie liczyć. – w odpowiednim momencie odsunęłam się od niego
i wygłosiłam swoje zdanie. – Ale oczywiście nie wliczam w to Twoich treningów.
-Czyli co mam przez to rozumieć? –
spojrzał na mnie nieco zdziwiony. – Mam się starać o Twoje względy jak jakiś
nastolatek?
-Może to sobie rozumieć jak chcesz. –
wzruszyłam ramionami. – A teraz odwieź mnie do domu.
-Nie zjemy obiadu?
-Nie dziękuję, nie jestem głodna. –
ponownie wysiliłam się na uśmiech i przekręciłam głowę w stronę szyby.
Słyszałam jego głośne westchnięcie,
ale nie protestował. Ponownie odpalił samochód i po chwili odjechaliśmy z
parkingu bliżej mi nie znanej restauracji. Po kilkunastu minutach byliśmy pod
domem, ale nie pod moim akademikiem.
-Savani! – krzyknęłam spoglądając na
niego.
-No chciałaś, żebym Cię zawiózł do
domu. – westchnął i delikatnie się uśmiechnął.
-Do domu czyli akademika. – nie obniżałam
tonu swojego głosu, bo zdenerwowałam się tą całą sytuacją. – Chciałeś ponoć
zyskać moje zaufanie, jakoś kiepsko Ci to wychodzi.
-Wiesz.. – zaczął i przekręcił głowę
w moją stronę. – Nie pozwolę, abyś odżywiała się płatkami i mlekiem czy czym
tam wolisz. – westchnął. – Moja mama przygotowała obiad, chodź zjesz z nami.
-Zrozum, że nie chcę się narzucać. –
westchnęłam.
-Jeżeli nie wejdziesz ze mną to
zawiozę Cię do akademika, ale sam osobiście przygotuję Ci obiad.
Nie zareagowałam na jego słowa tylko
czekałam aż w końcu odjedzie z parkingu spod swojego bloku mieszkalnego. Po
jego długim monologu na temat tego, że nie odpuści mi w akademiku i przygotuje
ten obiad odpalił samochód i w końcu odjechaliśmy. Droga nie trwała długo, bo
oczywiście musiał złamać kilka przepisów ruchu drogowego. Zmęczona tą całą
jazdą w tę i z powrotem wysiadłam z jego samochodu i udałam się w stronę
wejścia do zbawiennego akademika.
-A Ty gdzie się wybierasz? – chwyciła
mnie za nadgarstek.
-Idę do pokoju, żeby się położyć. –
wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku. – Wiesz, taka jazda z Tobą mnie wymęczyła,
a szczególnie to Twoje gadanie.
-Idę z Tobą. – podszedł bliżej mnie i
ponownie chwycił moją dłoń.
-Cristian, odpuść sobie. – mruknęłam i
spojrzałam w jego czekoladowe oczy.
-Pójdziesz jutro ze mną na kolację?
-Jestem umówiona. – westchnęłam i
otworzyłam drzwi wejściowe.
-Wpadnę po Ciebie o dziewiętnastej! –
krzyknął, ale po chwili jego zadowolona mina zniknęła. – Jak to umówiona?
-Nie jesteś jedyny na tej kuli
ziemskiej. – uśmiechnęłam się i zamknęłam za sobą drzwi, po czym weszłam na
odpowiednie piętro, a co za tym idzie od razu do swojego akademickiego lokum. Spojrzałam
na zegarek, na którym dochodziła godzina siedemnasta. Głośno westchnęłam i
zostawiając płaszcz weszłam do pokoju, a później do łazienki. Wzięłam szybki prysznic,
ubrałam się w pidżamę i gotowa do snu wyszłam z pomieszczenia potocznie
nazywanego łazienką. Usiadłam na swoim łóżku i włączyłam laptopa w celu
sprawdzenia interesujących mnie stron internetowych. Oczywiście nie obeszło się
bez sprawdzenia facebook’a. Ku mojemu zdziwieniu miałam wiadomość od Pawła i od
Cristiana. Nie miałam siły ich czytać, więc wyłączyłam komputer i odstawiłam go
na szafkę nocną. Wygodnie się ułożyłam w łóżku, mimo tak wczesnej godziny jaką
było paręnaście minut po siedemnastej, i oddałam się w objęcia Morfeusza.
***
Następnego dnia wstałam dość
wcześnie, przez to, że za szybko położyłam się spać. Spojrzałam na zegarek i
dochodziła dopiero godzina siódma minut trzydzieści. Zwlekłam się z łóżka, po
czym udałam się do kuchni, gdzie jak to zawsze do miski wsypałam płatki i
zalałam je mlekiem, po czym zabrałam ową miskę i udałam się na kanapę zajmując
na niej swoje miejsce. Włączyłam kwadratowe pudło i pstrykałam z kanału na
kanał, ale doszłam do wniosku, że nie znajdę nic ciekawszego od „Trudnych spraw”
więc zostawiłam na Polsacie i spokojnie sobie oglądałam wpychając do ust co
chwilę pełną łyżeczkę płatków z mlekiem. Moją ciszę i mój jakże cudowny spokój
przerwało pukanie do drzwi. Wraz z miską w dłoni ruszyłam aby je otworzyć.
-Ubrałabyś się. – zaśmiał się i
przytulił mnie na przywitanie.
-Przepraszam, dopiero wstałam. –
zaśmiałam się i zaprosiłam go do środka. – Co tutaj robisz? Skąd wiedziałeś,
gdzie mnie szukać.
-Mam swoje sposoby, kochana. –
wytknął w moją stronę język.
-Pójdę się ubrać i wracam. – ukazałam
mu jakże piękne swoje uzębienie i pognałam do pokoju, a później do łazienki.
Stanęłam przed lusterkiem opierając
się o umywalkę i głupio wpatrywałam się w swoje odbicie. Kiedy się uwolniłam od
swoich myśli ubrałam się, zrobiłam delikatny makijaż, a włosy spięłam w luźnego
warkocza. Gotowa wyszłam z łazienki i przeszłam do czekającego na mnie Pawła.
Nie siedział przed telewizorem, lecz stał przy drzwiach. Podeszłam do nich i
nie wiedziałam jak mam się zachować.
__________________________________________________
Jeżeli już tutaj zajrzałeś, to proszę, zostaw komentarz. To na prawdę motywuje! ;)
Huhu i przyszedł Cristian... :D no kurdę mogłaby mu dać szansę no! :D
OdpowiedzUsuńHaha. ;D. No nie wiem, nie wiem. ;d
UsuńNo no nieźle kombinujesz, tylko ciekawie co z tego wyniknie :P Albo Cristian albo Paweł. Ja liczę na tego pierwszego :D
OdpowiedzUsuńJeszcze dokładnie sama nie wiem co z tego wyniknie, ale pewnie na dniach coś wykombinuję. ;D
Usuń