sobota, 16 marca 2013

Rozdział 15.






-Traktuję Cię normalnie. – odparłam po dłuższej chwili ciszy.
-Nie, nie traktujesz mnie normalnie. – chwycił delikatnie za mój podbródek i przekręcił moją głowę w swoją stronę. – Dlaczego traktujesz mnie tak dziwnie?
-Nie wiem co rozumiesz przez wyraz dziwnie. – sztucznie się uśmiechnęłam i spojrzałam w jego oczy. Tak, popełniłam błąd robiąc to, ale to było silniejsze ode mnie!
-Daj mi szansę. – przeniósł swoją dłoń na mój policzek i spoglądając w moje oczy delikatnie go gładził. – Jedną, jedyną szansę.
-Dlaczego jesteś tak cholernie uparty?
-Bo dążę do tego, co jest dla mnie ważne. – szarmancko się uśmiechnął.
-Aaaa, czyli traktujesz mnie jak rzecz?
-Gabi, musisz łapać mnie za słówka? – zaśmiał się i niebezpiecznie zbliżył swoją twarz do mojej.
-Dam Ci szansę, jeżeli udowodnisz mi, że naprawdę mogę na Ciebie liczyć. – w odpowiednim momencie odsunęłam się od niego i wygłosiłam swoje zdanie. – Ale oczywiście nie wliczam w to Twoich treningów.
-Czyli co mam przez to rozumieć? – spojrzał na mnie nieco zdziwiony. – Mam się starać o Twoje względy jak jakiś nastolatek?
-Może to sobie rozumieć jak chcesz. – wzruszyłam ramionami. – A teraz odwieź mnie do domu.
-Nie zjemy obiadu?
-Nie dziękuję, nie jestem głodna. – ponownie wysiliłam się na uśmiech i przekręciłam głowę w stronę szyby.
Słyszałam jego głośne westchnięcie, ale nie protestował. Ponownie odpalił samochód i po chwili odjechaliśmy z parkingu bliżej mi nie znanej restauracji. Po kilkunastu minutach byliśmy pod domem, ale nie pod moim akademikiem.
-Savani! – krzyknęłam spoglądając na niego.
-No chciałaś, żebym Cię zawiózł do domu. – westchnął i delikatnie się uśmiechnął.
-Do domu czyli akademika. – nie obniżałam tonu swojego głosu, bo zdenerwowałam się tą całą sytuacją. – Chciałeś ponoć zyskać moje zaufanie, jakoś kiepsko Ci to wychodzi.
-Wiesz.. – zaczął i przekręcił głowę w moją stronę. – Nie pozwolę, abyś odżywiała się płatkami i mlekiem czy czym tam wolisz. – westchnął. – Moja mama przygotowała obiad, chodź zjesz z nami.
 -Zrozum, że nie chcę się narzucać. – westchnęłam.
-Jeżeli nie wejdziesz ze mną to zawiozę Cię do akademika, ale sam osobiście przygotuję Ci obiad.
Nie zareagowałam na jego słowa tylko czekałam aż w końcu odjedzie z parkingu spod swojego bloku mieszkalnego. Po jego długim monologu na temat tego, że nie odpuści mi w akademiku i przygotuje ten obiad odpalił samochód i w końcu odjechaliśmy. Droga nie trwała długo, bo oczywiście musiał złamać kilka przepisów ruchu drogowego. Zmęczona tą całą jazdą w tę i z powrotem wysiadłam z jego samochodu i udałam się w stronę wejścia do zbawiennego akademika.
-A Ty gdzie się wybierasz? – chwyciła mnie za nadgarstek.
-Idę do pokoju, żeby się położyć. – wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku. – Wiesz, taka jazda z Tobą mnie wymęczyła, a szczególnie to Twoje gadanie.
-Idę z Tobą. – podszedł bliżej mnie i ponownie chwycił moją dłoń.
-Cristian, odpuść sobie. – mruknęłam i spojrzałam w jego czekoladowe oczy.
-Pójdziesz jutro ze mną na kolację?
-Jestem umówiona. – westchnęłam i otworzyłam drzwi wejściowe.
-Wpadnę po Ciebie o dziewiętnastej! – krzyknął, ale po chwili jego zadowolona mina zniknęła. – Jak to umówiona?
-Nie jesteś jedyny na tej kuli ziemskiej. – uśmiechnęłam się i zamknęłam za sobą drzwi, po czym weszłam na odpowiednie piętro, a co za tym idzie od razu do swojego akademickiego lokum. Spojrzałam na zegarek, na którym dochodziła godzina siedemnasta. Głośno westchnęłam i zostawiając płaszcz weszłam do pokoju, a później do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w pidżamę i gotowa do snu wyszłam z pomieszczenia potocznie nazywanego łazienką. Usiadłam na swoim łóżku i włączyłam laptopa w celu sprawdzenia interesujących mnie stron internetowych. Oczywiście nie obeszło się bez sprawdzenia facebook’a. Ku mojemu zdziwieniu miałam wiadomość od Pawła i od Cristiana. Nie miałam siły ich czytać, więc wyłączyłam komputer i odstawiłam go na szafkę nocną. Wygodnie się ułożyłam w łóżku, mimo tak wczesnej godziny jaką było paręnaście minut po siedemnastej, i oddałam się w objęcia Morfeusza.


***


Następnego dnia wstałam dość wcześnie, przez to, że za szybko położyłam się spać. Spojrzałam na zegarek i dochodziła dopiero godzina siódma minut trzydzieści. Zwlekłam się z łóżka, po czym udałam się do kuchni, gdzie jak to zawsze do miski wsypałam płatki i zalałam je mlekiem, po czym zabrałam ową miskę i udałam się na kanapę zajmując na niej swoje miejsce. Włączyłam kwadratowe pudło i pstrykałam z kanału na kanał, ale doszłam do wniosku, że nie znajdę nic ciekawszego od „Trudnych spraw” więc zostawiłam na Polsacie i spokojnie sobie oglądałam wpychając do ust co chwilę pełną łyżeczkę płatków z mlekiem. Moją ciszę i mój jakże cudowny spokój przerwało pukanie do drzwi. Wraz z miską w dłoni ruszyłam aby je otworzyć.
-Ubrałabyś się. – zaśmiał się i przytulił mnie na przywitanie.
-Przepraszam, dopiero wstałam. – zaśmiałam się i zaprosiłam go do środka. – Co tutaj robisz? Skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać.
-Mam swoje sposoby, kochana. – wytknął w moją stronę język.
-Pójdę się ubrać i wracam. – ukazałam mu jakże piękne swoje uzębienie i pognałam do pokoju, a później do łazienki.
Stanęłam przed lusterkiem opierając się o umywalkę i głupio wpatrywałam się w swoje odbicie. Kiedy się uwolniłam od swoich myśli ubrałam się, zrobiłam delikatny makijaż, a włosy spięłam w luźnego warkocza. Gotowa wyszłam z łazienki i przeszłam do czekającego na mnie Pawła. Nie siedział przed telewizorem, lecz stał przy drzwiach. Podeszłam do nich i nie wiedziałam jak mam się zachować.



__________________________________________________
Jeżeli już tutaj zajrzałeś, to proszę, zostaw komentarz. To na prawdę motywuje! ;)


4 komentarze:

  1. Huhu i przyszedł Cristian... :D no kurdę mogłaby mu dać szansę no! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No no nieźle kombinujesz, tylko ciekawie co z tego wyniknie :P Albo Cristian albo Paweł. Ja liczę na tego pierwszego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze dokładnie sama nie wiem co z tego wyniknie, ale pewnie na dniach coś wykombinuję. ;D

      Usuń